poniedziałek, 22 czerwca 2015

Rozdział 14


- Jakie ona ma nogi. Ciekawe jak by wyglądał gdybym jej rozłożyła przede mną. - rozmarzył się drugi madrycki amant na tej imprezie. Jego myśli zostały rozbudzone przez piękna brunetkę, która właśnie śmiała się wraz z nowo poznanymi kobietami piłkarzy.

- Sergio lepiej nie marz o niej. Nią jest ktoś inny zainteresowany. - zwrócił się do niego Karim. Po czym spojrzał na Ronaldo, który nie odstępował na krok młodej mistrzyni świata.

- Ten pajac nigdy nie będzie mieć u niej szans, a poza tym czy ja mówię o stałym związku. Chcę się tylko miło zabawić z tą anielicą, a potem grzecznie się rozejść. - oświadczył mu dumny z siebie Ramos.

- Muszę ciebie rozczarować. Przyjaciółka Cloe nie należy do tego typu kobiet. Ona w ogóle unika facetów. - odrzekł Benzema upijając łyk swojego drinku, jednocześnie spoglądając w stronę śmiejącej się grupki kobiet.

- Myślenie kobiety jest całkiem inne. Kiedy ona mówi, że nie chce z nikim być, tak na prawdę pragnie tego z całego serca, aby ktoś zajął się jej jędrnym udami, piersiami i tymi wydatnymi ustami, a ja po prostu przypadkowo jej się nawinę i jednocześnie zrobię jej przyjemności oraz sobie. Będzie mnie po prostu błagać. - dumnie odpowiedział Sergio.
- Stary, żebyś się nie pomylił.

- Ja się nigdy nie mylę. Nawet oświadczę ci, że ta słodkości będzie moja dzisiejsze nocy. - uśmiechnął się triumfalnie wskazując na Lexi Lonwer, która właśnie z Cloe przeszła z parkietu w stronę kąta przy barze. Widać było po niej, że nie była zbyt zadowolona z tego, że dziewczyny zmusiły ją do tańca. Przez chwilę Cloe z nią próbowała rozmawiać, ale Lexi odeszła od niej w stronę wyjścia w dość negatywnym nastroju. - I nawet teraz mam do tego odpowiednią sytuację. – odrzekł Sergio, po czym postawił drinka na bladzie baru i ruszył w stronę zdobycia najwyższego i wściekłego szczytu w gronie kobiecego otoczenia na tej imprezie.

- Życzę ci powodzenia. Będzie ci potrzebne. - wyszeptał Benzema w stronę już odchodzącego kumpla.


~~~*~~~


Dziewczyny okazały się naprawdę w porządku. Rozmowa z nimi przemieniła się w jeden wielki śmiech. Clarisse jest bardzo ciepłą kobietą, ale zarazem odważną i silną. Widać to od razu kiedy doprowadza do porządku swojego męża, Marcelo. Natomiast Sara jest stateczną i zarazem wesołą kobietą, która tak samo jak pani Vieira potrafi krótko trzymać męża, Ikera na smyczy. Jednak Gaby, siostra Sary jest jej odwrotną stroną. Szalona imprezowiczka z pełną głową szalonych pomysłów. Przekonałam się o tym, kiedy wraz z Cloe opowiedziały mi jak to ośmieszyły dwóch rozpłodowych manchesterskich amantów za czasów wydarzeń z angielskiego miasta. Bardzo identyczna jak pana Serreno, która właśnie wymyśliła znów jeden ze swoich idiotycznych pomysłów.
- Idziemy tańczyć. - nawet nie miałam nic do powiedzenia, bo wszystkie jak muszkieterowie w damskiej obstawie ruszyły w stronę parkietu, a ja zostałam brutalnie pchnięta z nimi.

Chociaż nie miałam najmniejsze ochoty iść, przepychać się przez ten tłum zakonserwowanych śledzi, w których samce tylko myślą o zaspokojeniu potrzeby rozmnażania, a samice o zawładnięciu ich sercami poprzez oddanie swojego ciała, lecz dusza pozostaje nietknięta. Nie miałam wyboru, aby z nimi nie zacząć tańczyć. Wszystkie dziewczyny ruszały się w rytm płynącej z głośników muzyki. Każdy ich ruch był przemyślany. Jednak moje ruchy taneczne były przytłumione. Czułam się jak dziwoląg wśród tych pięknych kobiet, które spojrzały na mnie po czym dyskretnie porozumiały się wzrokowo. Nagle rozpoczęły tańczyć w kółku wpychając mnie do centrum okręgu. 

Czułam się zbyt przytłoczona całą zastaną sytuacją. Nie miałam pojęcia jak mam się do niej przystosować. Stałam jak słup soli. Patrzyłam na wszystkie dziewczyny, które mnie okrążyły i onieśmielały swoimi tanecznymi, kuszącymi i bardzo kobiecymi ruchami. Nie wiedziałam jak mam się zachować. Starałam się obracać i ruszać rękami tak jak moje towarzyszki taneczne, lecz nie wychodziło mi to zbyt dobrze. Czułam się osaczona…


~~~*~~~

Wpadając na ten pomysł miałam świadomość, że ten plan nie spodoba się L.L, lecz chciałam, żeby wreszcie się trochę od stresowała. Dlatego namówiłam dziewczyny, aby mi pomogły zaciągnąć ją na parkiet. Wiedziałam, że z taką grupą Lexi sobie nie poradzi. Nie będzie w stanie odmówić żadnej z nas, a po za tym nie miała na to czasu, bowiem bez zbędnych ogródek została pociągnięta za naszą paczką w taneczny pląs. 

Zaczęłyśmy razem z dziewczynami tańczyć. Każda z nas ruszała się jak zawodowa tancerka, ze zmysłem i urokiem. Nagle Lexi została wepchana w środek naszego utworzonego kręgu. Chciałyśmy ją tym zmotywować, aby otworzyła się i poczuła rytm płynącej z głośników piosenki. 

Przez dłuży czas myślałam, że za chwilę zacznie tańczyć tak jak my wszystkie, lecz pomyliłam się ogromnie. Było po Lonwer widać, że się zaczyna krępować i nie wie zbyt co ma zrobić, jakie wykonać ruchy taneczne, bo te które przedstawiała krzyczały o pomsta do nieba.

Zauważyłam jak zaczęła kręcić się dookoła własnej osi i mrużyć powieki. Zawsze tak postępowała jak starała się szukać słabego punktu w przeciwniku. Najpierw zmuszała go do sportowego tanecznego rytmu, podczas którego Lexi wyszukiwała najsłabsze miejsce, w które by mogła uderzyć. Zawsze się zastanawiałam czy ten dar posiada od samego Pana Boga, czy po prostu podczas tych czterech lat tak go wyspecjalizowała, a może nabyła go po traumatycznych przeżyciach z przeszłości. Tego ja, a nawet Robert, nie umieliśmy stwierdzić skąd nabyła taki talent. Nawet sama L.L nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie. 

W tym momencie wiedziałam, że muszę wejść do akcji. Tanecznym rytmem zbliżyłam się do niej i szepnęłam jej do ucha, aż ta podskoczyła z przestraszenia się. 

- Przestań szukać słabego punktu w okręgu. 

- Skąd… - nie dałam jej dokończyć.

- Skąd to wiem? Lexi. Znam ciebie tyle lat, traktuje ciebie jak siostrę, przez co znam ciebie na wylot. – wyszeptałam.

- Wiem to. I wiem, że nic się przed tobą nie ukryje. – odrzekła.

- No właśnie. – kiwnęłam głową.

- Ale również wiesz, że nienawidzę tańczyć. Czuję się osaczona przez to wszystko. – wskazała na całe pomieszczenie i roztańczony tłum ludzi. Dlatego złapałam ją za ramię i przeprowadziłam do najcichszego kąta nie opodal baru, gdzie zauważyłam Karima rozmawiającego z kumplem klubowym, Sergio Ramos, który za to dziwnie patrzył w naszą stronę, ale postanowiłam go zignorować. Teraz najważniejsza była Lexi.  
   
- Jesteś mistrzynią świata. Prawda czy nie? – nie wiedziałam jak mam podejść nią, aby wreszcie nabrała pewność siebie, dlatego uchwyciłam się najważniejszej dla niej sprawy. 

- Przecież wiesz, że tak. – wyszeptała w moją stronę, ponieważ spostrzegła, że wszyscy dookoła nas spojrzeli się zainteresowani. Wiedziałam dokładnie, że moja przyjaciółka nienawidzi chwalić się swoim sukcesem, dlatego jak najbardziej trzeba było wszystkich uświadomić jaka szycha jest na tej imprezie. 

- Nie uciszaj mnie. – wzmocniłam pewniej głos.

- Nie mam takiego zamiaru, ale nie podoba mi się to, że gadasz na głos o moich sukcesach. – odpyskowała mi. Czułam od niej, że jest już wkurzona. Przecież o to mi chodziło. Kiedy Lonwer jest wściekła wszystko zrobi, aby mi udowodnić, że się mylę. Dlatego wykorzystam jej wadę dla swoich korzyści i przede wszystkim dla niej, aby wreszcie zaczęła się na całego bawić.

- Przecież to prawda. Jesteś Mistrzynią Świata w Turnieju Kickboxingu, który się odbył w stolicy Japonii, Tokio. I ty jako zwyciężczyni nie umiesz, czy boisz się tańczyć? Jak to jest możliwe? – dość głośno podniosłam głos, aż wszyscy dookoła nas zgromadzeni ludzie spojrzeli na mnie ze zdziwionymi i zainteresowanymi oczami. 

            Jednak natychmiast zwróciłam wzrok w stronę mojej przyjaciółki. Jej mina była bezcenna. Widać było od razu po niej, że jest wściekła. Ha! Trafiłam w słaby jej punkt. Lexi Lonwer nienawidziła jak ktoś mówił, że jest bezradna oraz zarzucał jej, że jest tchórzem. Tej zniewagi duma mistrzyni nie mogła przecież znieść. 

- Nie boje się. – wysyczał pełna gniewu przez zęby. 

- Tak… To udowodnij to. – jeszcze bardziej ją podburzałam. 

- Nie muszę nikomu nic udowadniać. Ważne, że ja wiem, a co inni myślą na mój temat… mam to głęboko w poszanowaniu. – chciałam już coś powiedzieć, jednak przeszkodziła mi – Radzę ci nie próbować wykorzystywać moich słabych punktów przeciwko mnie. – Kurwa! Domyśliła się. – Nie jestem, aż tak pijana, aby nie wyczuć co kombinujesz Cloe. Mam dosyć twoich sztuczek i mam do cholery jasnej dosyć tej imprezy! Wychodzę! – chciałam ją zatrzymać, ale ubiegła mnie – Nie zatrzymuj mnie! Spadam do domu! Miłej zabawy. – ostatnie słowa tylko wyszeptała, po czym zwinnymi ruchami ruszyła w stronę wyjścia. 

            Jednak nagle zauważyłam, że w tą samą stronę co ona przemieszczał się Ramos. Drugi największy kobieciarz w Madrycie, oczywiście po Ronaldo. Sumienie mi nie pozwoliło, aby zostawić na pastwę losu tego żigolaka moją przyjaciółkę, aczkolwiek z drugiej strony wolałam być w pogotowiu, aby uratować Sergio przed wściekłością Lexi. 

Kiedy chciałam już iść za nimi. Zostałam zatrzymana ramionami w szczelnym uścisku. Wiedziałam, że to Karim i bardziej utwierdziłam się w swoim przekonaniu kiedy wyszeptał mi te słowa do ucha:

- A ty gdzie się wybierasz kwiatuszku? – pokochałam go. Mogłam to wreszcie przyznać samej przed sobą.

- A już nigdzie. – w tym momencie już się nic nie liczyło, tylko on. 

- Na pewno nigdzie? – zaczął zbliżać swoje usta do moich. Zrobiło mi się strasznie gorąco. Nigdy tak nie reagowałam na żaden dotyk faceta, lecz jednak on skradł moje serce. Stał się on częścią mojego życia. 

- Na pewno nigdzie. – zapewniłam go seksownym poważnym głosem. Nie czekając na jego reakcje wbiłam się w jego soczyste usta.    


              ~~~*~~~

            Miałam już wszystkiego serdecznie dosyć. Wszystko zaczęło mnie wnerwiać. Pod wpływem gniewu, aż musiałam uderzyć w najbliższy metalowy kosz ze śmieciami, który pod wpływem mojego kopnięcia rozpadł się w drobny mak. Przed moimi oczami rozsypała się cała zawartość śmietnika. Załamałam ręce. Musiałam usiąść na krańcu krawężnika ulicznego. Złapałam się za głowę. 

- Dlaczego to wszystko musi być takie trudne? – wyszeptałam sama do siebie – Wspaniale jeszcze sama do siebie mówię. Jestem nie normalna. – ciągnęłam na głos swój monolog – Co do cholery ze mną się dzieje? – zaczęłam ryczeć i smarkać jak nieporadna życiowo nastolatka – Nie potrafię zapanować nad własnymi emocjami i zachowaniem. Coraz gorzej się czuję. Na jaką cholerę godziłam się na tą zasraną imprezę. Trzeba było zostać w domu i poddać się temu co najbardziej lubię robić. Trening. Mogłam się zaszyć w sali treningowej i tam uwolnić swój umysł od wszystkich negatywnych emocji. Mogłam zapomnieć o wydarzeniach z przeszłości, o bliźnie, o twarzy opryskliwego i winiącego za wszystko ojca, o rzeczywistym świecie i mogłam chociaż przez chwilę zapomnieć o nim. O jego czekoladowym spojrzeniu, łobuzerskim uśmiechu i słodkich dołeczkach w policzkach… Stop! Co ja znowu mówię?! Czy ja się w nim…? Nie!!! – aż wstałam na równe nogi z krawężnika – To jest nie możliwe! Ja go nie kocham! – wrzasnęłam. 

- Kogo nie kochasz? – jednocześnie poczułam ohydny pijacki oddech na moim karku, paskudne muśnięcie męskimi ustami i objęcie w talii wielkimi dłońmi, które nie dawały przyjemnego dotyku. Wszystkie te czynniki przyczyniły się to tego, że przypomniałam sobie całe bolesne zdarzenie z przeszłości. Gwałtownie odwróciłam się w stronę faceta, który przyczynił się do uaktywnienia czerwonej lampki w moim mózgu. 

            Był to Sergio Ramos, jeden z tych wspaniałych madryckich ogierów, moim skromnym zdaniem najbardziej z nich odpychający pod względem nastawienia do kobiet. Uważał je za rzecz, którą można użyć i wyrzucić po rozpakowaniu.

            I chyba tym razem za taki obiekt uznał mnie, tylko z tym, że ja nie miałam najmniejszej ochoty mieć coś z nim do czynienia. 

            Bez żadnych wyjaśnień wyrwałam mu się z objęcia. Po czym chciałam go bez słowa ominąć i wejść z powrotem do klubu. Jednak nie pozwolił mi na to, bo zablokował mi przejście. 

- Czemu uciekasz słoneczko? – kiedy usłyszałam te słowa miałam ochotę zrzygać mu się na twarz.

- Nie twój zasrany interes, gdzie idę. – ponownie powtórzyłam ruch z ominięciem go, jednak znowu mi nie pozwolił – Przepuść mnie! – warknęłam w jego stronę. 

- Aż przechodzi mnie dreszcz kiedy jesteś taka wściekła. Podnieca mnie to. Chodzi tu do mnie. – kiedy usłyszałam te słowa i zaczął się on do mnie zbliżać, coś we mnie pękło. 

- Nie zbliżaj się do mnie! – ostrzegłam go. 

Jednak to nic nie dało. Ramos nie zwracał uwagi na moje ostrzeżenia, tylko złapał mnie swoimi obleśnymi dłońmi za ramiona i przycisnął do klatki piersiowej.

- Zabawimy się tylko. – kiedy to powiedział gwałtownie przywarł do moich ust. Kiedy poczułam jego oddech na ustach. Nie wytrzymałam. 

            Wyrwałam się mu i spojrzałam w jego oczy, w których widziałam te same emocje jakie miał faceta z przeszłości. Wszystko się we mnie uaktywniło, tylko z jedną różnicą. Już nie byłam bezbronną nastolatką, tylko dorosłą kobietą i mistrzynią w kickboxingu.

            Nie patrzyłam już na innych ludzi, którzy zaczęli z ciekawością obserwować całe wydarzenie, w roli głównej ze mną, przed klubem. Tylko spojrzałam się na cwaniacki uśmiech tego napaleńca i bez żadnego ostrzeżenia złapałam go za nadgarstki, które wykręciłam w odwrotną stronę ich ruchów.

W moich dłoniach normalnie czułam, jak jego kości zaczynają pękać. Już nie kontrolowałam swojej wściekłości, goryczy i żalu, które była napędem mojej siły. Nawet nie zrażał mnie jego krzyk.

- Puszczaj mnie! Kurwa! Złamiesz mi kości! – te słowa były dla mnie jak pusta wiązanka, która nie miała żadnego znaczenia. Patrząc mu w twarz widziałam przed oczami mojego napastnika. Nie potrafiłam inaczej jak się bronić. Jednak to nie było zwykłe bronienie się, lecz pokazanie mocy, którą posiadam w sobie. Pokazanie, że nie jestem już słodką i bezbronną nastolatką, którą można było zniszczyć fizycznie i psychicznie. W tym momencie poczułam, że posiadam nadprzyrodzoną moc, którą w tej chwili chciałam wykorzystać w celu zapewnienia własnego bezpieczeństwa. 

Z wyższością spojrzałam się w oczy Sergio Ramos, niby największy madrycki ogier, który właśnie został pokonany przez kobietę. Użyłam tylko dwóch chwytów, aby go obezwładnić. 

- Nie pozwolę na dotykanie mnie, bez mojej zgody. – wysyczałam przez zęby, jednocześnie wzmocniłam uścisk na jego nadgarstkach, wykręcając je jeszcze bardziej, sprawiając mu tym samym ogromny ból.

- Aaa… - wrzasnął – Kurwa! Puszczaj mnie idiotko! – krzyknął mi w twarz.

- Proszę bardzo. – odrzekłam, z wielkim trudem starając się panować na swoimi emocjami, które już we mnie wybuchły.

- Jesteś nienormalna! Powinnaś się leczyć. Chciałaś mi złamać kości w nadgarstkach. Nie zostawię tego tak. – groził mi podnosząc się z chodnika i masując obolałe miejsca przy nadgarstkach od mojego uścisku. Jednak te słowa przechyliły szalę na nie opanowany gniew. 

- Ja też tego tak nie zostawię… - wymamrotałam. Madrycki ogier spojrzał się na mnie ze wściekłością. Już coś chciał dodać, jednak nie było mu dane ponownego zabrania głosu, ponieważ moja pięść wylądowała na jego ślicznym nosie. Automatycznie z aparatu węchu wyleciały duże pokłady krwi. Jednoczenie mój cios sprawił, że napastnik Realu upadł ponownie na chodnik, tylko tym razem na tyłek. Krzycząc:

- Złamałaś mi nos!!! Oskarżę ciebie!!! 
Stanęłam nad nim. Od razu triumfalny uśmiech pojawił się na moich ustach, kiedy zobaczył jak bezradnie rękawem od białej koszuli próbuje zatamować tryskające krew z nosa. Jednak łaskawie spojrzał się ponownie na mnie. 

- Jeżeli mówię, że nie dotykaj mnie, to znaczy, że masz się odpierdolić ode mnie. – warknęłam, dodając – Jednak ciesz się, że złamałam ci nos, bo miałam zamiar uszkodzić ciebie w innym miejscu, a tam na pewno by gorzej bolało. – wysyczałam i jednocześnie wskazałam mu wzrokiem o jakim innym miejscu mówię. Kiedy się zorientował o czym mówię automatycznie złapał się za swoją męskość.

Nie zwracałam już na niego uwagi, tylko odwróciłam się i ruszyła w stronę postoju taksówek. Miałam serdecznie dosyć tego dupka i tej cholernej imprezy, na którą musiałam przyjść. Nawet miałam już w dupie to, że moja przyjaciółka będzie na mnie wściekła. Mam na to totalną zlewkę. Niech się robi co chcę. 

- Nie obchodzi mnie nic. Nawet to, że Ramos dotrzyma słowa i mnie oskarży. Mam do w szerokim poszanowaniu. – wypowiedziałam swoje myśli na głos. 

- Na twoim miejscu bym się lepiej zastanowił nad tym co przed chwilą się wydarzyło. Po co mieć kolejne problemy w życiu. – kiedy usłyszałam za sobą ten miękki i delikatny głos nogi zrobiły mi się jak z waty. Cholera jasna! Czemu on tak na mnie działa?! – wrzeszczałam w myślach – Nawet nie mam odwagi spojrzeć mu teraz w oczy. Pewnie wszystko widział co wydarzyło się przed chwilą. Czy ja czuję wstyd? Jak to możliwe? Kurde…, a co mnie w ogóle obchodzi jego zdanie. Przecież on jest dla mnie nikim. Cholera! Jak ja długo siebie będę oszukiwać. Ten facet doszczętnie przewrócił moje życie do góry nogami. Nawet w tym momencie nie mam odwagi, aby spojrzeć mu w te hipnotyzujące czekoladowe oczy. Lexi! Weś się w garść! Na raz, dwa iii…… - w moim umyśle pojawiło się automatycznie potok niekontrolowanych myśli. Jednak po dłuższym czasie na trzy odwróciłam się w stronę… 

- Jego ust… 

- Kolejny raz widzę, że myślisz o moich ustach. - odrzekł z cwaniackim uśmieszkiem. 

- Boże! Ja znowu coś powiedziałam głupiego? – automatycznie zakryłam usta dłońmi. Niech to szlag! Ale walnęłam teraz. 

- Jak dla mnie coś słodkiego. – wyszeptał zbyt poufale, co mnie znowu zbiło z tropu. Całe moje ciało coś sparaliżowało. Obserwowałam tylko jego ruch, który powodował, że zmniejszał odległość między nami. Po chwili znalazł się już zbyt blisko mojej twarzy. Moich ust!!! Lecz ja nie mogłam się ruszyć. Mój organizm, dusza i serce potrzebowało jego bliskości. W tym momencie umysł został pokonany przez trzech muszkieterów, którzy zaczęli walczyć o bezpieczeństwo swojej królowej, czyli potrzeby bliskości i miłości. 

Jego wzrok mnie rozpalał od środka. Ta bliska odległość między nami była nie do zniesienia. On doskonale wiedział jak ja reaguje na niego i wiedział jak to doskonale wykorzystać, aby osiągnąć swój cel. 

Przyznam, udało mu się mnie na chwilę złamać. Nie wytrzymałam. Rzuciłam mu się w ramiona, a swoimi ustami wreszcie dotknęłam, upragnionej bliskości z nim. Ronaldo nie pozostawał mi dłużny. Zachłannie wtargnął swoim językiem w moją jamę ustną. Nasz pocałunek stawał się coraz śmielszy. Czułam jak jego dłonie wędrują po moich plecach, aby zjechać delikatnie na pośladki, które zaczął pieścić. Nagle oderwał się od moich ust i spojrzał mi głęboko w oczy.

- Do mnie czy do ciebie? – wysapał z napaleniem.  

Kiedy to pytanie wyszło z jego delikatnych warg nie wytrzymałam, tym razem użyłam otwartej dłoń. Spoliczkowałam go. Nawet nie zwróciłam uwagi ile do tego wykorzystałam siły. Byłam zbyt wkurwiona. 

Po uderzeniu mężczyzna zachwiał się trochę, a moje oczy już nie mogły przytrzymać na wodzy nagromadzonych łez. Popłynęły one po moich policzkach.   

- Więcej się do mnie nie zbliżaj. To jest ostateczne moje ostrzeżenie. Nie pozwolę siebie kolejny raz wykorzystać. – warknęłam przez łzy. 

Cristiano miał jeszcze na tyle odwagi, aby spojrzeć się w moją stronę. Nie obchodziło mnie jak wyglądam, nawet nie wycierałam mokrej od łez twarzy. Dumnie i z honorem również na niego patrzyłam. Nic się nie odezwał. Chociaż nawet na to nie czekałam, tylko odwróciłam się i biegiem ruszyłam w stronę nadjeżdżającej taksówki.



___________________________________________________________________

Za błędy przepraszam.
Następny rozdział 22 lipca.  
Proszę o komentarze. 
Kto chce być informowany o nowych rozdziałach. Zapraszam do zakładki Info. :)
         



15 komentarzy:

  1. Świetny rozdział jak pozostałe inne :) Ramos to wyrachowany cham i dobrze mu tak niech się cieszy że ma klejnoty w całości. Biedna Lexi i jeszcze Ronaldo ją rozczarował hmm może się to jakoś ułoży a Cris nie pójdzie po rozum do głowy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gówno prawda... Wcale nie jest świetny, nie jest nawet średni -.- Zachęcam do przeczytania książki - jakiejkolwiek - wtedy będziesz wiedzieć, jak powinno się pisać.

      Usuń
  2. Ubóstwiam nad życie ten fan fiction i kocham Ciebie :D życzę weny kotku <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejna... - "Kocham CIĘ"! "Nienawidzę CIĘ"!
      Jak ja nie znoszę takiego czegoś... "Świetnie", "super", "genialne" - czy wy naprawdę nie widzicie jak złe to jest, czy tylko udajecie? Zamiast po prostu poklepywać autorkę po plecach i pisać takie puste bzdury, może wskażcie jej, jakie robi błędy, żeby mogła zacząć pisać lepiej? Bo w taki sposób to lepiej nie pisać wcale, niż męczyć innych ludzi... Tego się czytać nie da!

      Czytelnicy - podoba wam się opowiadanie? Fajne, pomóżcie autorce je ulepszyć i pokażcie jej jakie robi błędy, żeby zaczęła pisać lepiej! Bo w tej chwili, tutaj źle się dzieje...

      Autorko - Naprawdę nie widzisz, jakie błędy robisz? Jeśli nie, może sprawdzaj rozdziały przed dodaniem kilka razy, albo skombinuj sobie betę... W innym razie, lepiej byłoby zniknąć z blogsfery. Sama napisałabym ci co masz źle, co trzeba poprawić, czego nie wolno robić... Ale po przeczytaniu tego rozdziału nie mam siły i ochoty brnąć przez resztę tekstu na tym blogu...

      Usuń
  3. "Muszę ciebie rozczarować." "Oskarżę ciebie!" - cię, CIĘ!
    "Ciebie", "tobie" itp. itd. używamy tylko na samym początku zdania, później już "cię", "ci" itd.

    Dodatkowo... Już pierwsze zdanie w rozdziale a ja nic nie rozumiem z niego... WTF?

    "Przepraszam za błędy" - zamiast przepraszać za nie, poprawiaj je. Bo to aż boli...

    OdpowiedzUsuń
  4. Każdy ma prawo do swojego zdania i ja twoje szanuje. Jednak nikt nie zmusza cię do tego , abyś dalej brnęła w tekst na tym blogu. Nie chcesz nie czytaj, ale daj innym szansę się wypowiedzieć w taki sposób jaki chcą a nie ich krytykujesz w dość chamski sposób. Taką opinię najlepiej zachowaj dla siebie, która i tak nie robię na mnie wrażenie, ponieważ będę robić to co lubię robić. W taki sposób będę pisać jaki mi pasuje, a ty jak nie chcesz to nie czytaj i nie zaglądaj tutaj, ani nie krytykuj w obrzydliwy sposób innych komentujących osób. Pod loginem anonimowy można wiele zdziałać, lecz w sposób tchórzostwa. Jednak serdecznie pozdrawiam cię. CIĘ! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam <33
    Nie mogę się doczekać kolejnego :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne opowiadanie. Fragment opisujący walkę- mistrzowski! Mam nadzieję na więcej, choć jak ma cukrzycę to raczej nie mam na co liczyć :)
    Kiedy kolejny??
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ej! Kiedy kolejny rozdział ? My tu wszyscy wciąż jesteśmy i czekamy :( Wróć do nas :)

    OdpowiedzUsuń
  8. szkoda, że trafiłam tu dopiero teraz ;)
    kiedy nowy rozdział? oby jak najszybciej ;)
    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem szczęśliwa , że jeszcze o mnie ktoś pamięta. Przepraszam za tak długą przerwę, ale niezbyt dopisuje mi wena. Jednak przyznam się że czytając wasze komentarze coś się we mnie odblokowuje i dzisiaj zaczęłam tworzyć kolejny 15 rozdział. Jednak nie wiem kiedy go skończę. Podejrzewam, że najszybciej za tydzień. Postaram się zrobić to dla was. Czekam na kolejne i budujące mnie komentarze. Buziaki. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Wedle życzenia wpadam z kopem motywacyjnym :D
    Też piszę, więc wiem jak to z weną jest i bywa. A teraz uwaga....!
    Czujesz to? To wena. A teraz zasiądź przy komputerze i dokończ rozdział. :)
    A no i nie zapomnij nam go udostępnić :*
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Kocham Twoje opowiadanie!! ♥ Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Pisz w swoim tempie, a my będziemy na Ciebie czekać :) Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  12. Kurde szkoda, że nie piszesz tutaj. Rewelacyjnie to robisz. Przyjemnie się to czytało . Pisałaś odważnie, z wyobraźnią. Sama tez skrobie opowiadanie o Ronaldo ale nigdzie go nie publikowałam :) Mam nadzieję taka cicha że jeszcze wrócisz .Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń