czwartek, 8 listopada 2018

Rozdział 15


- Wiedziałam, że ta cała impreza będzie do dupy. – wypowiedziałam na głos te słowa kiedy jeszcze leżałam w swoim ciepłym łóżeczku. Doskonale zdawałam sobie sprawę z faktu, iż wczorajsza impreza była dla mnie największą pomyłką życiową. Faktem jest, iż impreza z dziewczynami była zajebista i bawiłam się doskonale. No może, gdyby nie kilka incydentów związanych z facetami. To była jakaś katastrofa, przez którą o mały włos nie skończyła się bijatyką. Dlaczego każdy facet traktuje mnie jak przedmiot, towar, który można obejrzeć, przelecieć i zapakować w ogromny stres po fakcie. Po co to komu? Czy życie nie było by łatwiejsze, gdyby każdy z nas z osobno traktował z szacunkiem ludzi na odpowiednim poziomie, przepraszam na równym poziomie?! Musimy siebie tak krzywdzić. Najpierw skrzywdził mnie jeden facet, który odbił porządnie swój ślad w moim życiu, przez co teraz muszę się z tym męczyć. Chciałabym być szczęśliwa, a nie przez całe życie wracać do jednej i tej samej rzeczy. Gwałt to straszna pamiątka dla kobieta. Teraz niby jestem twarda, ale tak naprawdę pod postacią twardej kobiety, mieszka miękka i pełna wrażliwości skrzywdzona oraz cierpiąca osiemnastoletnia dziewczyna.
- Jak mam sobie z tym poradzić. Zamknąć się nie mogę w sobie, bo co mi to da. – zaczęłam sama na głos mówić do siebie – Co tym osiągnę, że zamknę się przed światem? To da mi tylko zgubę. Muszę walczyć o swoje wybicie. O swoje życie. – z rozmyśleń wyrwał mnie głos dzwonka telefonu. Oderwałam się od poduszki, aby sięgnąć po smartfona, który leżał na brązowym nocnym stoliku, koło białej lampki nocnej. Ten przedmiot dostałam od mojej najlepszej przyjaciółki. Szczerze nie zbyt byłam zadowolona z tego prezentu, lecz mówi się trudno. Liczy się gest.
Sięgnęłam po ten telefon, który coraz głośniej dzwonił, co doprowadzało mnie do apatii. Jednak spojrzałam się na jego ekran. Wyświetlał się obcy numer telefoniczny, którego za cholerę nie przypominałam sobie. Odebrałam go nie zwłocznie:
- Tak?
- Witaj Mistrzyni. – po drugiej stronie usłyszałam obcy męski baryton.
- Dzień dobry? – odrzekłam zdezorientowana.
- Haha… - usłyszałam śmiech – Jak oficjalnie. Zapewnie nie poznajesz z kim rozmawiasz?
- Owszem. Nie wiem kim jesteś? Może tak byś się przedstawił z grzeczność swojej?!- no już czułam dość spore zdenerwowanie.
- Ooo…!!! Już ktoś powoli się tutaj denerwuje… - no już powoli przeginał pałę.
- Możesz wreszcie mi się przedstawić z kim mam przyjemność rozmawiać, a jeżeli nie to najlepiej rozłącz się i więcej nie dzwoni na ten numer. – próbowałam zacisnąć zęby, żeby nie użyć bardziej konkretnych słów, bo coraz bardziej było mi trudno zachować stoicki spokój. 




BBB




- Spokojnie moje słoneczko. – gdzieś już słyszałam tą nazwę – Z tej strony Sergio Ramos. Pamiętasz mnie z wczorajszej imprezy?
Olśniło mnie od razu. Wszystko sobie przypomniałam to, że mnie dotknął bez mojej zgody, to że oberwał ode mnie w nos i to, że groził oskarżeniem mnie o pobicie.
- Czego chcesz? Wczoraj nie miałeś dosyć tego, że oberwałeś ode mnie? Po za tym skąd masz mój numer telefonu? !!! – już teraz nie wytrzymałam stresu. Musiałam krzyknąć: - Mówiłam ci debilu, że masz się ode mnie odpierdolić!!!
- Grzeczniej skarbie, a numer dostałem od twojej pijanej blond włosej przyjaciółki. – już wyobraziłam sobie, jak się śmieje cwaniacko do słuchawki.
- Mam w dupie to czy grzeczniej, czy z krzykiem. Moja sprawa jak się będę do ciebie odzywać. Masz się ode mnie odpierdolić i dać mi spokój! – ponownie krzyknęłam do telefonu. Jednocześnie pojawiła mi się chęć zemsty na pewnej blond czuprynie, która sobie sporo nabroiła tym całym poddawaniem mojego numeru telefonu temu pacanowi.
- Lepiej nie mniej w dupie, bo mam dla ciebie propozycje nie do odrzucenia. – chciałam jeszcze coś dodać, ale ubiegł mnie Ramos – Złożyłem oskarżenie na policji o pobicie. Pewnie niebawem pojawi się u ciebie policja, aby przesłuchać ciebie. – zamurowało mnie. Jednak szybko zaczęłam składać fakty.
- Czego chcesz w zamian?
- No proszę jak szybko kojarzysz.
- Skończ z tymi swoimi głupkowatymi tekstami. Mów, o co ci chodzi konkretnie.
- Dobrze… - zastanowił się – Chodzi mi o jedną przyjmną noc z tobą. Jeżeli zgodzisz się automatycznie oskarżenie zostanie wycofane.
- Posrało ciebie? Nigdy w życiu! Wolę spędzić całe życie w więzieniu, niż jedną noc z tobą. Żegnam ciebie. – nie czekając na jego reakcję rozłączyłam się i bez żadnych ceregieli ruszyłam w stronę pokoju mojej przyjaciółki. Już mnie nie obchodziło to, że na pewno jest z Karimem, tylko bez żadnych problemów weszłam z hukiem do różowego królestwa zdrajczyni.
Widok jaki zastałam nie zdziwił mnie. Wszędzie porozrzucane ubrania. Różowe szpilki rzucone w lewy kont pokoju, po drugiej stronie pokoju leżały białe adidasy firmy pumy. Koszula, spodnie i sukienka zwinięte razem i rzucone przy łóżku, do którego już zaczęłam się zbliżać. Prawie przewracając się przez ten tor przeszkód. Najśmieszniejsze było przede mną bokserki wiszące na klamce od okna i stanik zawieszony na lampie sufitowej. Z tego widoku nie mogłam się opanować i tym samym parsknąć śmiechem. Było to dla mnie tak śmieszne, że zaczęłam płakać ze śmiechu.
Jednak tych dwóch kochanków nawet to nie ruszyło. Spali w najlepsze. Musieli być nieźle urżnięci po wczorajszej imprezie. 




BBB




Tylko dlaczego jak bliżej podchodziłam do łóżka mojej zdradliwej przyjaciółki. Wydawało mi się, iż leży tam tylko jedna osoba. Odkrywając pościel. Faktycznie w łóżku była tam jedna osoba, a był to Karim. Zastanawiałam się, gdzie może być Cloe. Jednak długo nie musiałam myśleć, gdzie ona może być, ponieważ usłyszałam jej śpiewający głos w kuchni. Zostawiłam kochanka w jej pokoju. Zamykając z hukiem drzwi i udałam się w stronę zdradzieckiego głosu.
Stanęłam przy framudze drzwi i obserwowałam Cloe. Śpiewała i tańczyła po całej kuchni z tacą. Robiąc śniadanie do łóżka, za pewnie dla siebie oraz swojego boya.
Jednak przestała kiedy mnie zobaczyła. Nasz wzrok się spotkał. Strach w jej oczach wszystko zdradził. Ona wiedziała co ją teraz czeka. Jeszcze bardziej zaczęła się bać, jak się odezwałam:
- Wiesz kto do mnie dzisiaj z samego rana dzwonił? – zatkało ją – Nie jaki Sergio Ramos. Twierdzi , że dostał od ciebie mój numer telefonu. Czy to prawda? – Cloe taca wypadła z rąk z całą zawartością.
 
CdN. …

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz