czwartek, 12 marca 2015

Rozdział 12





Uciekła. Zostawiając mnie samego przed wejściem do centrum handlowego. Nie mogłem uwierzyć w to co mi przed chwilą oświadczyła. Ona nie chciała mnie poznawać, bo nie miała ochoty! Ha... To trzeba będzie jej pomóc w nabraniu tej ochoty na poznanie mnie. Na moje usta powrócił szelmowski uśmiech. W tym momencie wiedziałem, że Lexi jest inna od wszystkich dziewczyn, dlatego mnie do siebie przyciągała jeszcze bardziej. Jednocześnie zrozumiałem, że trzeba będzie użyć innych środków, aby zwrócić jej uwagę na siebie. Muszą być bardziej oficjalne i odważniejsze, żeby zapędzić Aniołka w moje sidła. Nie przewiduję takiej opcji, aby jakaś dziewczyna dawała kosza Cristiano Ronaldo, a zwłaszcza ta mała kotka, która coraz bardziej we mnie rozbudza pożądanie i namiętności. Czasami nie mogę się powstrzymać, aby jej nie złapać w ramiona i zacząć zachłannie całować. Widać, że jej ciało domaga się pieszczot i bliskości. Równocześnie można stwierdzić, ze stara się ukryć zainteresowanie mną. Może nie zauważyła tego, ale ja to dostrzegłem to krótkie spojrzenie na poniższe części ciała, niż twarz. Ponownie spojrzałem się w stronę, w którą ona udała się i jeszcze szerszy uśmiech zagościł na moich ustach.

- Wszystko się zmieni. Będziesz chciała mnie poznać. Nabierzesz na to ochoty.- wyszeptałem. Po czym ruszyłem w stronę parkingu do mojego siwego Lamborghini. 






~~***~~

Biegłam ile miałam sił w nogach. Moje ciało tak bardzo potrzebowało  tego ruchu. Czułam wreszcie wszystkie kości, stawy i mięśnie, które po dłuższym przestoju znowu mogły zacząć normalnie funkcjonować. Nie należałam do osób, które przesiedziały by cały dzień w domu, wręcz należałam do przeciwnej grupy osób, ponieważ mój organizm domagał się ruchu, wolności i swobody bycia w życiu. Najbardziej ucieszyłam się kiedy dotarłam do ulubionego miejsca ćwiczeń w madryckim parku. Było to miejsce dość odosobnione od reszty zatłoczonej przez społeczności zieleni. W tym miejscu mogłam się zrelaksować i oddać się magii kundalini. Mocy duchowej, która we mnie przez tą przerwę aż buzowała. Domagała się wywalenia na powierzchnię. Duchowa zen miała też coś do powiedzenia. 

Nie zwracając już wreszcie uwagi na otaczające mnie otoczenie rozpoczęłam swój mentalny, połączony z medytacją, taniec ciosów, wykopów i blokad. Musiałam się wyżyć, bowiem za dużo we mnie jest negatywnej energii, która coraz bardziej nasilała się z każdym bez owocnym w treningi dniem. Ruszałam się z nie zawodną precyzją. Każdy mój ruch współgrał z każdym tchnieniem wirującego wiatru. Każdy mój cios przeszywał gwizd strzępionego powietrza. Każda blokada współgrała z wdechem i wydechem płuc. Jednocześnie czułam delikatny dotyk na policzkach przeciskającego się wiatru oraz ciepłe promienie słońca oblewające każdy centymetr mojego ciała, jak również wyostrzył mi się słuch. W tym stanie każdy najmniejszy odgłos wydawał mi się błogosławieństwem. Słyszałam najcichsze dźwięki przyrody w otoczeniu miejskiego gwaru, gdzieś w dali słyszałam odgłos gruchających gołębi, śpiew fruwających ptaków pomiędzy gałęziami parkowych drzew i świerszcza tykającego na źdźble trawy. Nasłuchiwałam te wszystkie dźwięki z wielką pasją, które zagłuszały odgłosy miejskiego życia. Nie słyszałam już żadnego warkotu silnika, bądź rozmów pomiędzy przechodniami na madryckich ulicach. Odpłynęłam w moc duchowej przestrzeń, która mnie wzywała od dłuższego czasu, wreszcie odzyskałam równowagę w sobie. 

Zdjęłam trampki i skarpetki. Kiedy to uczyniłam od razu poczułam pod stopami miły dotyk nasiąkniętej wilgocią trawy. Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. W tym momencie już nie powstrzymywałam się, oddałam  się całkowicie mojej wewnętrznej sile. 






~~***~~


 W Madrycie w południe na ulicach miasta są ogromne korki, tłok aut doszedł do szczytu zenitu, jednocześnie nie najlepiej wygląda na chodnikach, mieszkańcy przeciskają i obijają się każdy o siebie. Każdy z osobna zajmuje się czymś się innym, niektórzy rozmawiają z kimś obok, inni rozmawiają lub zajmują się telefonem, natomiast inni podążają w nostalgii do wyznaczonego celu. Natomiast ja zatrzymałem się przed madryckim parkiem. Auto zaparkowałem na parkingu przy ulicy. Wcisnąłem guzik w pilocie, włączając alarm i ruszyłem w stronę wejścia. Jednak wiosna jest najpiękniejszą porą roku. Każdy metr zieleni zaczynał wreszcie budzić się do życia, że aż nabrałem chęć na mały spacer. Park tętnił ludzkim życiem. Każda ludzka jednostka coś robiła. Jedni biegali, drudzy jeździli rowerami, inni przesiadywali na parkowych ławkach ciesząc się pięknym widokiem, natomiast jeszcze inne grupy ludzi spacerowali po parkowych alejkach ze swoimi rodzinami. Nie odłączną częścią tego rytuału był pisk radości i śmiech bawiących się dzieci z rodzicami. Spojrzałem się na jedną z takich rodzin, która akurat przechodziła koło mnie. Mimo wolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech, ponieważ wspaniały to był widok, kiedy czteroletnia dziewczynka tuliła się do ojca mówiąc przy tym: - Kocham cię tato. Uśmiechnąłem się z tego powodu, ale jednak gdzieś w głębi duszy czułem ukłucie zazdrości i żalu. 

Przecież tak naprawdę też tak bym chciał mieć dzieci i żonę. Pragnę założyć rodzinę. Jednak takie plany miałem kiedy byłem z Iriną, wtedy wiedziałem że jest to jedyna i ostatnia kobieta w moim życiu. Chciałem z nią założyć rodzinę oraz mieć dzieci. Zawsze marzyłem o gromadce potomstwa. Jednak los chciał inaczej, ponieważ wybranka mojego serca wybrała inną drogę. Zdrada bardzo boli, dlatego postanowiłem że nie będę angażować się w żadne stałe związki. Wolę przelotne romanse. Jedna laska na jedną noc, czego chcieć więcej. Proste i bezproblemowe życie. 

Kiedy tak dalej szedłem przed siebie spostrzegłem, że jestem na drugim końcu parku, które nie było tak bardzo uczęszczane przez mieszkańców Madrytu. Kiedy chciałem zawrócić w stronę zaparkowanego auta dostrzegłem coś, to znaczy kogoś bardzo interesującego. Podszedłem bliżej. Kiedy upewniłem się kto to jest, nie wiem dlaczego w tym momencie moje serce zabiło dwa razy szybciej, a po skórze przeszły fale dreszczy. Nie mogłem zrozumieć dlaczego Lexi Lonwer tak na mnie działała. Miała coś w sobie co mnie do niej przyciągało. Mój umysł zaczął pracować na pełnych obrotach. Ta kobieta była niesamowita. Zawłaszcza w tej sytuacji. Domyślałem się, że trenuje. Wykonywała niesamowite i wyczynowe akrobacje na ziemi jak i w powietrzu. Widać było gołym okiem, że oddaje się temu całą duszą i ciałem. Jednak byłem trochę zaniepokojony i wkurzony, ponieważ wiedziała doskonale, że nie może na razie ćwiczyć. Przecież miała zabronione przez lekarza. 

Postanowiłem podejść do niej bliżej. Spostrzegłem, że kilka metrów od niej znajduje się parkowa ławeczka. Przysiadłem na niej i oddałem się pięknemu widokowi, który właśnie przede mną się rozgrywał. Każdy jej cios, blokada czy wykop w powietrzu był precyzyjny. Byłem pod wrażeniem jej talentu, ale jednocześnie nie chciałbym stać się jej przeciwnikiem. Gołym okiem widać było, że dziewczyna nie żartuje z żadnym ruchem, w które wkłada ogromną siłę. Jednak bardziej interesujące było jej ciało. Obserwowałem każdy centymetr od stóp, ud, pośladków, brzucha, pleców, biustu, który w tych ćwiczeniach miał ruchy pobudzające najniegrzeczniejsze myśli, po szyję, usta, nos i oczy. Rozbudzała ona we mnie jednocześnie namiętności i pożądanie, ale również troskę i uczucie, którego nie mogłem zrozumieć. Było ono dla mnie zagadką. Jednak w tym momencie jedno wiedziałem, że zdobędę Lexi za wszelką cenę, nawet jak ona tego teraz nie chcę, lecz uczynię wszystko, aby zmieniła zdanie.



~~***~~



Czułam się wreszcie wolna. Cały natłok emocji wyparował ze mnie. Poczułam ogromną ulgę. Dzięki treningowi znowu mogłam normalnie funkcjonować. Co najważniejsze otrzymałam dar od natury w postać energii witalnej, która wypełniała każdą komórkę ograniczoną w moim organizmie. Przypływ pozytywnej energii był dla mnie błogosławieństwem po tak trudnym tygodniu jaki mi upłynął. Najpierw zdobycie mistrzostwa, potem „potrącenie” i cała dalsza historia poznania Portugalczyka, efektem czego był pobyt w szpitalu, w którym okazało się również, że jestem chora na cukrzycę, zakazy i nakazy złożone przez lekarzy oraz pilnująca mnie na każdym kroku przyjaciółka, na deser wewnętrzne rozdarcie. Kumulacja tych wszystkich zdarzeń spowodowała ogromne rozdrażnienie w moim układzie nerwowym. Nie potrafiłam normalnie funkcjonować i podejmować odpowiednich decyzji. Teraz dzięki odbytemu przed chwilą treningowi udało mi się podjąć jedną najważniejszą decyzję. Zgłoszę się do specjalisty, który mam nadzieję pomoże mi się uwolnić od negatywnych emocji nagromadzonych z przeszłości, które ciążą na mnie, aż do tego momentu. 

W momencie kiedy kończyłam wiązanie ostatniego trampka z moich rozmyśleń wyrwał mnie tak słodki dla moich uszów głos. 

-  Jednak los nie sprzyja tobie, bowiem ponownie doprowadziło nas do kolejnego nie zapowiedzianego spotkania i chyba nie masz wyboru, abyśmy się poznali. 

W tym momencie pożałowałam, że jeszcze nie podjęłam decyzji w sprawie nachodzącego mnie przystojnego Portugalczyka, który właśnie stał za moimi plecami. Od ruchowo wyprostowałam się, wzięłam głęboki wdech i dumnie odwróciłam się w jego stronę. Kiedy spojrzałam w te hipnotyzujące czekoladowe źrenice miałam wrażenie, że moje serce stanęło na sekundę i cała pewność siebie gdzieś się ulotniła. 

- Czy ty mnie śledzisz?  – z drżącym głosem zaoponowałam w jego kierunku. 

- Nie śledzę ciebie. – odpowiedział - Przypadkowo tędy przechodziłem i spotkałem ciebie jak trenowałaś, a na marginesie przecież doskonale wiesz, że masz zakazane trenować przez lekarza. - dla mnie na sytuacja była dość niekomfortowa. Dziwne było to, że akurat pojawił się w tym samym miejscu, gdzie się właśnie znajdowaliśmy razem i jeszcze na dodatek przypominał mi o zaleceniach lekarza. Czułam po kościach, iż to jest jakiś podstęp. Ten facet za każdym razem coś kombinował, aby mógł się zbliżyć do mnie. Chyba w tej kwestii coś do niego nie dotarło… 

- Nie zmyślaj! – w tym momencie odczuwałam już spore wkurzenie – Po pierwsze nie interesuj się sprawami dotyczącymi mojego zdrowia, to jest wyłącznie moje prywatna sprawa. Po drugie chyba dość wyraźnie się wypowiedziałam, że nie chcę się z tobą zaprzyjaźniać oraz masz się ode mnie odczepić. Czy to jest aż takie trudne do zrozumienia?! – podniosłam trochę ton głosu. 

- Wszystko rozumiem, ale ja ciebie naprawdę nie śledziłem. Przypadkowo cię spotkałem. – tłumaczył się dalej. Spojrzałam się na niego intensywnie. Można by wyciągnąć wnioski, że mówił prawdę. Może znowu jestem jakaś przewrażliwiona na punkcie kontrolowania mnie przez kogoś. Raz w życiu do tego dopuściłam i nie mam zamiaru ponownie na to pozwolić. Wystarczy, że ojciec mnie kontrolował na każdym kroku, dlatego obiecałam sobie, iż moim życiem wyłącznie ja będę kierować nikt inny. 

- Powiedzmy, że ci wierzę. Jednak dalej nadal utrzymuje moją poprzednią decyzję. Nie chcę się z tobą zadawać, dlatego wybacz, ale muszę już iść. – już chciałam odejść od niego jednak nie było mi to dane, ponieważ zostałam zatrzymana przez jego dłoń, która wylądowała na moim ramieniu. Moim ciałem zawładnęły dreszcze. Nich to szlag! Dlaczego on tak na mnie działa?! – wyzywałam w myślach. Jednak przybrałam obojętny wyraz twarzy kiedy ponownie odwróciłam się w jego stronę, ponieważ nie chciałam pokazać po sobie, że odczuwam jakieś emocje w stosunku do niego. 

- Dlaczego nie dopuszczasz mnie do siebie? Co ci takiego zrobiłem? Czy jest coś w tym złego, że chcę ciebie poznać? – wylał w moją stronę potok pytań z miną zbitego psa. 

- Nic mi nie zrobiłeś, ale nie dopuszczam do siebie facetów, którzy każdą poznaną laskę uważają za dobry materiał do ekscesów łóżkowych. – wiem odpowiedziałam chamsko i zgryźliwie, co można było stwierdzić po jego zszokowanej minie. 

- Dlaczego uważasz mnie za takiego faceta? – przybliżył się do mnie. O kurde! Zbyt blisko zbliżył się. Lexi działaj!  

- Przecież wiadomo dlaczego. Ty żadnej kobiecie nie przepuścisz. Przykładem jest moja przyjaciółka, a teraz widocznie upatrzyłeś sobie mnie jako swoją kolejną zdobycz. Oświadczam ci, że nie jestem zainteresowana i nie mam największej ochoty, aby moje nazwisko zostało wpisane na listę zdobytych panienek wielkiego piłkarza Cristiano Ronaldo. Dlatego jeszcze grzecznie ci powiem: Odwal się.  – w tym momencie wyszarpałam swoje ramię z jego ciepłego dotyku i biegiem ruszyłam w stronę wyjścia z parku. Chciałam jak najdalej znaleźć się od tego typa. Jednak miałam wrażenie jakbym usłyszała w powietrzu z tłumioną jego odpowiedź:

- Przekonasz się do mnie… 




~~***~~

Kochani! Zbliżamy się wielkimi krokami do upragnionej imprezy u Benzemy. Następny odcinek będzie poświęcony całej imprezie u Karima.

Ale teraz proszę was o komentarze w stosunku do tego postu.  :) Dziękuje ...

Pozdrawiam

2 komentarze:

  1. Rewelacyjny :) Nie moge się doczekać kolejnego :D :D
    Zapraszam do mnie zaczęłam pisać nowego bloga o CR7 :)
    http://un-milagro-el-amor.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekamy czekamy

    OdpowiedzUsuń