- Miło ciebie widzieć. – wyszeptał. Poczułam jego
gorący oddech na moich ustach i policzkach, aż na całym ciele odczułam
dreszcze. Dlaczego ona tak na mnie działa? Dlaczego przy nim nie czułam się
pewnie? Jednocześnie przy tych wątpliwościach pojawiały się te nowe uczucia.
Kiedy do mnie mówił odczuwałam nadzieję na lepsze życie przy nim. Kiedy mnie
dotykał czułam brakującą mi bliskość. Kiedy spojrzałam w jego czekoladowe
iskrzące źrenice czułam, że odpływam, nic się wtedy nie liczyło. Byłam tylko ja
i on. Co się ze mną dzieje? –
pomyślałam.
Teraz w tym momencie na pewno stałam
przed nim z otwartą buzią, bowiem na twarzy Ronalda zaistniał wielki triumfalny
i pewny siebie uśmiech. W tym momencie dodarła do mnie oczywista sprawa. Jemu o
to właśnie chodziło, aby mnie onieśmielić i zawstydzić. Ty cwaniaczku. – przeszło mi to przez myśli.
- Jak się czujesz? – to pytanie wyrwało mnie z
nostalgii o jego osobie.
- Dziękuję. Dobrze. – odpowiedziała grzecznie.
Następnie dodałam – Teraz przepraszam ciebie,… - odsunęłam się od niego. Nie
chciałam być ta blisko niego. - …ale chcę podejść do kasy. – już chciałam iść z
myślą pozbycia się go. Jednak pomyliłam się.
- Wspaniale się składa, bo ja też właśnie szedłem
zapłacić. Podejdziemy razem. – szelmowsko się uśmiechnął. Miałam ogromną ochotę
zdrapać mu tego banana z twarzy. Naprawdę zaczynał mnie porządnie wnerwiać, a
jednocześnie pociągać. Niech to szlag! Jestem totalnie beznadziejna w relacjach
damsko – męskich. Rozum podpowiada mi coś innego, a ciało i serce praktykuje w
innej branży. Ogromny zamęt jest w mojej osobie.
Jednak
postanowiłam trzymać się, według mnie, bezpiecznej strategii. Ignorowania go.
Chociaż stawało się to coraz bardziej trudne, lecz nie miałam zamiaru poddawać
się jego urokowi osobistemu, który zapewne działał bez zarzutu na inne kobiety.
Na
jego wypowiedź nic nie odpowiedziałam, tylko wzruszyłam od niechcenia ramionami
i ruszyłam w stronę kasy. Kiedy tam wreszcie dotarłam. Już chciałam oddać
ekspedientce mój zakup, aby rozpoczęła etap liczenia winnych przeze mnie
kosztów. W tym samym momencie doszedł do nas portugalski gwiazdor z wielkim szelmowskim
uśmiechem w stronę kasjerki, która zamiast obsłużyć mnie najpierw to zajęła się
wyglancowanym piłkarzem.
- Dzień dobry Panie Aveiro. – zaćwierkotała przemiele
w jego stronę – Tak jak zawsze koszty wpisać na stały rachunek klienta?
- Oczywiście. Jednak proszę również wpisać zakup tej
Pani na mój koszt. – kiedy to kasjerka usłyszała miałam nie przeniknione
wrażenie emanowanej przez nią nienawiści. Ale zaraz?! Cristiano chciał zapłacić
za moje zakupy. W ostatniej chwili spostrzegłam, że kobieta zaczęła wliczać
kombinezon w koszty Portugalczyka.
- Proszę tego nie wliczać na Pana koszt. – odrzekłam –
Sama pokryje sumę do zapłacenia. Proszę. – jednocześnie podałam jej moja kartę
bankową. Kobieta bez żadnych sprzeciwów użyła jej, po czym ja chciałam wcisnąć
pin i zielony guzik. Jednak moja ręką została powstrzymana przez rozpaloną
dłoni stojącego obok mnie napastnika.
- Pozwól mi zapłacić to nie jest dla mnie żaden
problem. – spojrzałam w te jego śliczne, hipnotyzujące, czekoladowe źrenice i
odrzekłam:
- Nie chcę i nie mam zamiaru mieć u ciebie jakiegoś
długu.
- Dług? Kto tu mówi o długu to ma być prezent. – dalej
próbował ty swoich sztuczek.
- Nie. Muszę odmówić. – chciał jeszcze coś powiedzieć,
lecz nie zdążył, bo miałam już wpisany pin i wciśnięty guzik.
- Dziękujemy za zakupu w naszym sklepie. Zapraszamy
ponownie. – po dokonanej wpłacie kasjerka wypowiedziała swoją zawodową formułkę
i oddała kreację zapakowana w firmową torebkę „Gucciego”.
Nie
zwracając już uwagi na zszokowanego Cristiano ruszyłam w stronę Cloe, która
właśnie była zabawiana przez Benzema.
- Jesteś wspaniała… - co to miłość robi z człowiekiem.
- Przepraszam, że wam przeszkadzam gołąbeczki. – odrzekłam. Kiedy
usłyszeli mój głos jak na zawołanie ody woje odwrócili się w moją stronę.
- Cześć Lexi. Co tam u ciebie słychać? – przywitał się
przyjaźnie Karim.
- Witaj. Wszystko jest ok. Miło mi ciebie widzieć. –
zwróciłam się do niego. Naprawdę polubiłam tego faceta i cieszyłam się, że był
w związku z moją przyjaciółką. Przez niego ona była cały czas w skowronkach co
mnie bardzo cieszyło.
- Mnie również miło ciebie widzieć. – odpowiedział.
Uśmiechnęłam serdecznie w jego stronę, po czym zwróciłam wzrok na Cloe.
- Mam do ciebie prośbę.- zaczęłam.
- Słucham? – ocknęła się od zafascynowanego wzroku na
Benzema.
- Możesz zabrać ze sobą moje zakupy do mieszkania? Ja
muszę się przebiegnąć. Potrzebuje tego bardzo.
- Wiesz doskonale, że nie możesz się przemęczać. Wiesz
co powiedział lekarz, że…- nie dałam jej skończyć.
- Cloe! – zawyłam – Błagam ciebie. Spełnij moją
prośbę. – przyjaciółka przyglądała mi się uważnie i chyba zrozumiała moją
aluzję. Doskonale wiedziała, że chcę uniknąć rozmowy z Ronaldo. Nagle jej
spojrzenie wylądowało za moim prawym ramieniem. Podążyłam swoim wzrokiem w to
miejsce i spotkałam na swojej drodze czekoladowe tęczówki. Aveiro stał za mną w
prawej dłoni trzymał czarną zakupową torebką z logiem „Gucciego” i przenikliwie
mi się przyglądał. Nienawidziłam takiego typu spojrzenia, które potrafiło
przeniknąć w głąb człowieka. Jednocześnie domyślałam się, że Cristiano słyszał
moją całą rozmowę z przyjaciółką, ponieważ jego usta bardzo były zwężone, co
oznaczało jak mniemam, że jest zdenerwowany. Bardzo zdenerwowany.
Jednak
najmniej mnie to obchodziło. Dla mnie najważniejsze było, aby się ulotnić i nie
zamienić z nim więcej ani jednego słowa. Nie potrzebne było to dla mnie,
ponieważ czułam tylko ogromny przypływ stresu oraz nie pohamowanego pragnienia
przytulenia się do niego. Zwariowałam!
– pomyślałam. Jak mogłam o czymś takim myśleć. Dlaczego ten mężczyzna mnie tak
do siebie przyciągał? Na to pytanie nie znałam odpowiedzi.
Ponownie
zwróciłam się do przyjaciółki:
- Nic mi się nie stanie. Proszę ciebie weś moje
zakupy. Spotkamy się w mieszkaniu. – bez żadnych ceregiel oddałam w jej ręce
torbę z zakupami, nie dając jej przy tym dojść do słowa i ruszyłam szybkim
krokiem w stronę wyjścia z centrum handlowego. Nawet nie odwróciłam się w
stronę Cloe, Karim i Ronaldo. Musiałam się jak najszybciej wydostać z budynku.
Potrzebowałam odetchnąć i poczuć wolności. Kiedy wreszcie udało mi się wyjść na
chodnik dzielący się z przybocznym parkingiem to moich uszów doszedł dość
poważny i stanowczy ton głosu, od którego tak bardzo chciałam ucieknąć.
- Dlaczego przede mną uciekasz? – zadrżałam. Jednak
miałam nadzieję, że tego nie zauważył. Wzięłam ponownie głęboki oddech,
postarałam się na twarzy przybrać obojętny wyraz i odwróciłam się w jego
stronę. W pierwszym momencie zabrakło mi tchu, a w drugim momencie moje nogi
prawie by odmówiły mi posłuszeństwa. Niech
do szlag! – pomyślałam. Jak to możliwe, abym tak reagowała na obojętnie
nieznanego dla mnie faceta. Jednocześnie
jak to jest możliwe, aby wzbudzał we mnie uśpione poczucie pożądanie,
namiętności oraz nadziei. Jestem kompletną mieszanką niezgodności.
- Masz odwagę odpowiedzieć na moje pytanie. – dzięki
temu stwierdzeniu powróciłam do rzeczywistości. Spojrzałam się w jego iskrzące,
nie znanym dla mnie uczuciem, i czekoladowe tęczówki, które po nocach mi się
śnią, nabrałam powietrza do płuc, jednocześnie nabierając małą cząstkę odwagi,
która jeszcze we mnie pozostała.
- Mam odwagę odpowiedzieć. – spojrzał się na mnie
uważnie.
- Więc słucham? – zrobił krok w moją stronę. Jedno
wiedziałam w tym momencie muszę włączyć mój system obronny.
- Po pierwsze nie uciekam przed tobą, a po drugie nie
chcę się z tobą zadawać i marzę, aby ciebie omijać. – wiem postąpiłam źle i
chamsko, ale musiałam tak uczynić. Natomiast Ronaldo wziął głęboki wdech i
wydech, aż musiałam zwrócić uwagę na muskularną klatkę piersiową, która ukryta
była pod dopasowanym białym t-shirtem.
- Aż tak mnie nie znosisz. Nawet nie pozwolisz na to,
abyśmy się poznali? – nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. Nie pasowało to
do niego. Nie był to czarujący i uwodzicielski Cristiano Ronaldo z kolorowych
plotkarskich czasopism, które czytałam. Teraz przede mną stał mężczyzna, który
właśnie otrzymał kosza od kobiety. Przez co jednak starł się dalej znaleźć
jakiś mały punkt zahaczenia, aby kontynuować rozmowę.
Jednak miałam wrażenie, że jest to
gra, ponieważ nie mógł się pogodzić z tym, że odrzuciłam jego podchody. Nie
chciałam i nie miałam zamiaru z nim wiele dyskutować. Najlepiej zachować
odpowiedni dystans do takiego typu faceta.
- Nie mam ochoty ciebie poznawać. –
tą odpowiedzią zbiłam go z tropu. Jego nie nagany uśmiech ustąpił miejsca
wyraźnemu grymasowi szoku. Jednak chciał coś jeszcze powiedzieć, ale ja nie dałam
dojść mu do słowa. – Miłego dnia ci życzę. – po czym zostawiłam go i biegiem ruszyłam przed
siebie…
C.D.N.
Proszę o komentarze. ;)
Proszę o komentarze. ;)
Ja chce jeszcze
OdpowiedzUsuń