piątek, 29 sierpnia 2014

Rozdział 3



Madryt.
Mieszkanie Lexi i Cloe.

Powrót do Madrytu był bardzo długi oraz męczący. Nie miałam już na nic siły. Po tym wydarzeniu pod budynkiem gdzie odbył się turniej miałam wszystkiego totalnie dosyć, bowiem te przeklęte dziennikarze i tak dopięli swego. Mianowicie musiałam wysiąść z samochodu, ponieważ zablokowali nam wtedy możliwy wyjazd. Nawet ze względu na zmęczenie musiałam udzielić im krótkiego wywiadu, który zapewne pojawi się dzisiaj wieczorem w madryckiej telewizji. Jedno mnie dzisiaj pociesza. Mianowicie to, że wreszcie dotarłam do mojego mieszkania, pod którym właśnie stoję i szukam w mojej torbie tych przeklętych kluczy. Robert od razu z lotniska również udał się do siebie. Bardzo się o mnie martwi, bowiem moje emocje, zachowanie i zawziętość do treningów sprawia, że w ogóle nie myślę o sobie. Dlatego dostałam ten weekend wolny. Bez dyskusji mam odpocząć - tak dosłownie powiedział . Pomimo moich narzekań oraz protestów muszę iść na przymusowy wolny weekend. 

- Nareszcie was mam! - wrzasnęłam, aż odbiło się echem przez cały korytarz. Nie czekając otworzyłam drzwi. W mieszkaniu panowały kompletne ciemności, ponieważ było grupo po jedenastej w nocy. Weszłam do środka. Przekręciłam zamek w drzwiach, po czym zapaliłam światło.

- Jak dobrze być w domu. - wymruczałam pod nosem kiedy wnosiłam swoje bagaże do sypialni. Postawiłam je przy wejściu do łazienki. Postanowiłam, że rozpakuję je jutro rano, przecież mam wolny piątek, sobotę i niedzielę. Bez zastanawiania się postanowiłam pomaszerować pod prysznic. Strugi ciepłej i przyjemnej wody oplotły moje strudzone ciało, które pod wpływem jej charakterystycznego brzmienia oraz gorąca sprawiło, że przestałam myśleć o wszystkim, o moim teraźniejszym życiu i przeszłości, która mnie  prześladuje nieskończenie przez te cztery lata od tamtego wydarzenia.  Oparłam jedną dłoń o zimne łazienkowe kafelki, a drugą ręką przejechałam po lewej stronie brzucha, gdzie znajdowała się pamiątka po przeszłości. Mam cały czas wrażenie, że ta blizna nigdy się nie zagoi. Jej powierzchnia nawet po latach nie zmieniła kontury. Jednocześnie mam wrażenie, iż jej powierzchnia zwiększa co roku swój obwód.  Na tym tyle jestem bardzo przewrażliwiona. Długi czas zastanawiałam się dlaczego mnie to spotkało, przecież mogłam temu zapobiec, gdyby nie moja chora ambicja uwolnienia się od natarczywego ojca. W tamtym momencie nie wiedziałam co robię. Czułam tylko ogromny żal i gorycz do ojca. Nienawidzę go nawet po latach. Jest dla mnie nikim , tak samo jak ja go nie obchodzę. 

Z takimi myślami wyszłam z kabiny prysznicowej. Otarłam swoje zmęczone ciało białym oraz cudownie pachnącym ręcznikiem, po czym zawinęłam się nim. Następnie drugim takim samym płótnem wytarłam swoje czarne, jak heban włosy, które były strasznie grube i miały tendencję do delikatnych loczków. Spojrzałam się w lustro i ujrzałam w nim umęczoną twarz młodej dziewczyny, która nie wyglądała na swój wiek. Mam tylko dwadzieścia dwa lata, a nie czuję tej chęć do życia jaką powinnam mieć w tym wieku.

- Cholera. - zaklęłam pod nosem, jednocześnie uderzając rękami o porcelanową umywalkę. Nie nawiedziłam tego kiedy tak o sobie myślałam. Pragnęłam to zmienić, lecz nie dojrzałam jeszcze psychicznie do takiego kroku. Może słowa Cloe są dla mnie drogowskazem. Zawsze powtarza mi: 

- Moim zdaniem jedynym dla ciebie kołem ratunkowym jest porządny i ostry seks z prawdziwym przystojniakiem, ale wiem, że to jest dla ciebie zbyt poważna decyzja. Dlatego radzę ci, abyś zgłosiła się do specjalisty, który by ci pomógł w walce ze swoimi urazami z przeszłości.

Kiedy moja przyjaciółka zakończyła swój wywód nie umiałam nic z siebie wydusić. Ani jednego odchrząknięcia czy odgłosy, a co dopiero słowa. Byłam w szoku, że w jej umyśle powstała taka oryginalna myśl, która mogła rozbudzić w moim umyśle wielką falę rozmyślań na ten temat. 

Z takimi myślami wyszłam z łazienki odziana już w moją kłusa i dość prześwitująca nocną koszulkę, która jest jedną taką rzeczą w mojej garderobie. Po czym zaczęłam rozczesywać mokre włosy, które totalnie były poplątane. Kiedy wreszcie udało mi się doprowadzić do oczekiwanego stanu brunatne włosy. Wyszłam z łazienki i przeszłam do kuchni w celu zrobienia sobie herbaty z cytryną na uspokojenie moich myśli oraz emocji, które we mnie buzowały. Kiedy tak stałam przed gotującym się czajnikiem. Zdałam sobie sprawę, że nie widziałam w mieszkaniu mojej współlokatorki, a zarazem przyjaciółki, Cloe. Ciekawe gdzie się ona znowu obraca, pewnie jest z jakimś Latynosem w jakimś zapyziałym hotelu. Cała ona. 

Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym zalałam sobie w rządkiem kubek z herbatą. Następnie dodałam plasterek cytryny. Potem zabrałam gorąca ciecz wraz ze sobą do swojej sypialni. Postawiłam kubek na nocnym stoliku, po czym wzięłam do ręki jakieś pierwsze lepsze czasopismo z stojącego obok gazetnika. Następnie usadowiłam się wygodnie w moim dwuosobowym łóżeczku i zaczęłam czytać jakiś pierwszy lepszy artykuł.

- „Narzeczona doprawiła mu rogi.” - przeczytałam na głos tytuł. Zrobiłam zaciekawioną minę oraz upiłam łyk gorącej herbaty, która od razu zaczęła rozgrzewać moje ciało. Potem rozpoczęłam ponownie czytać wytłuczonym drukiem główną cześć danego artykułu. 

- Jak donoszą sprawdzone źródła. Najlepszy piłkarz świata Cristiano Ronaldo ponownie jest do wzięcia. Dowiedzieliśmy się, że najseksowniejszym i najbogatszy Portugalczyk został porzucony przez swoją wieloletnią partnerkę modelkę Irina Shayk, która zdradziła go ze znanym hiszpańskim kolegą z jej zawodu Tomem Wer. Jednak gwiazdora to nie ukierunkowało w stronę bezstronnej rozpaczy, wręcz przeciwnie można by powiedzieć ze zmotywowało go do podbojów miłosnych. Mianowicie widziano go wielokrotnie w towarzystwie innych piękności, z którymi zapewne spędzał miłe chwile. Także najpiękniejsza madrycka para przestała istnieć.” - co za wstrętne pijawki dziennikarskie. Mam nadzieję, że mnie zostawią w spokoju. Chociaż ja nie pozwolę na to, aby opisywali moje życie prywatne. Widać od razu, że temu Ronaldo zależy tylko na sławie.

Spojrzałam się na zdjęcie poniżej artykułu. Właśnie w tym momencie chciałam upić łyk herbaty i tak od razu wyplułam ją z powrotem do kubka. Nie mogłam w to uwierzyć co zobaczyłam. Mianowicie na zdjęciu był ten piłkarz, lecz nie to mnie zszokowało. Tylko to, że wraz z nim na fotografii była moja przyjaciółka, Cloe. Ze zdjęcia można było wywnioskować, iż moja współlokatorka jest w zażyłej znajomości z tym Portugalczykiem. 

- Serreno w coś ty się znowu wpakowałaś. - wymruczałam pod nosem. Nie miałam już ochoty czytać tego szmatławca. Wypiłam do końca herbatę. Trzymając pusty kubek postanowiłam wynieś go do zmywarki. W drodze do kuchni do moich uszów doszły dziwne odgłosy. Dochodziły one za drzwi frontowych. Postawiłam na stole trzymający przedmiot. Następnie na paluszkach podeszłam do drzwi wejściowych i przytknęłam do nich prawe ucho w celu określenia co się za nimi dzieję.

- Poczekaj. Znajdę tylko klucze... - wyspał z rozkoszą znany przeze mnie głos. Uśmiechnęłam się pod nosem, ale jednocześnie postanowiłam, iż tą noc chcę mieć spokojną. Po za tym mam dosyć ciągłego pobłażania mojej współlokatorce. Cloe za dużo sobie pozwalała. Tym razem ze swoim kochasiem niech idzie do tego zapyziałego hotelu. Kiedy już chciałam otworzyć drzwi, one z ogromny impetem otworzyły się na oścież. Sprawiając, że odskoczyłam w ciemny głąb mieszkania. Po chwili moim oczom ukazały się dwie obściskujące się dwie postaci.

Panna Serreno była tak zajęta swoim nowym nabytkiem, że nie była nawet wstanie obejrzeć się dookoła siebie, aby mnie zauważyć. 

- Wejdź we mnie... - wysapała pomiędzy pocałunkami moja przyjaciółka, aż mnie obrzydziła. Ona zawsze była bezpośrednia w słowach, ale żeby aż do takiego stopnia. Nagle zauważyłam, że całujący ją mężczyzna zaczął jednocześnie rozpinać rozporek i zdejmować Cloe figi. Musiałam coś zrobić.

- Kurwa! Cloe! - wrzasnęłam zapalając światło.  Cloe i ten facet odskoczyli od siebie jak oparzeń. Dziewczyna w pośpiechu zakładała majtki na tyłek, a facet próbował zasunąć suwak w spodniach. Przy okazji przyciął sobie opuszek palca. 

- Ała! - krzyknął. Myślałam, że zaraz parsknę śmiechem, ale w ostatniej chwili powstrzymałam się. Jednocześnie spojrzałam się na moją kochaną przyjaciółkę, która głupkowato zaczęła się rechotać.

- L.L.! – wrzasnęła podbiegając do mnie z wielkim bananem na ustach – Boże! Już wróciłaś?! Czemu nie dałaś mi znać?! Bym po ciebie przyjechała na lotnisko. – no tak. Powróciła stara Cloe. Jej nieodparty wystrzałowy jak karabin język rozpoczął swoją przepiękną hiszpańską pieśń.

- Nie chciałam ci robić problemów. Wróciłam dzisiaj. Jakieś dwie godziny temu. Umyłam się i przebrałam do spania. A tak na marginesie masz mnie teraz na cały weekend. Mam cały wolny.   – odparłam jej. Po czym zabrałam pusty kubek i ruszyłam w stronę kuchni. Panna Serreno i jej kochaś ruszyli za mną , przy czym ona nie zaprzestając gadać:

- Jakie problemy? Kobieto! Przecież jesteś mistrzynią! Chciałam ci zrobić komitet powitalny. Trzeba przecież ciebie przyjąć jak bohaterkę narodową…

- Właśnie dlatego nie dzwoniłam. Nie cierpię być na językach innych. A znając ciebie to byś zrobiła mi nie złego pasztetu na lotnisku. Dlatego nie powiadamiałam ciebie, że dzisiaj przylatuję.– wtrąciłam jej się w słowo docierając do zmywarki.    
    
- Co ty bredzisz? Ale mniejsza z tym… - tak właśnie Cloe postępowała w takim momencie kiedy jej dowaliłam. Kiedy spojrzałam w jej oczy zobaczyłam w nich te dzikie iskierki. Zawsze miała takie kiedy coś do niej dotarło i pojawił się w jej mózgu genialny pomysł, który jak zawsze mnie się nie spodoba – Wracając o kilka zdań do tyłu. – zaczęło się – Mówiłaś, że masz cały ten weekend wolny i jest zarezerwowany dla mnie! 

- Boże… Moje życie to kompletna porażka. – wyszeptałam. Po czym dodałam już na głos: - Tak powiedziałam. I co w związku z tym? 

- Jak to co?! Impreza. Ogromna impreza. – jednak mam za długi język. 

- Cloe! Nie mam ochoty na imprezy. – zaczęłam kombinować. Jednak wiedziałam, że z nią nie wygram. 

- Ty to zawsze nie masz, ale musi być impreza powitalna i gratulacyjna! – zakomunikowała – Tylko gdzie ją zrobić? Nasze mieszkanie jest za małe, a po za tym sąsiedzi będą się skarżyć. – jest jakaś nadzieja. Jednak szybko czar prysł, bowiem ten jej facet musiał się odezwać.

- Może u mnie zrobimy tą imprezę. Tak w ogóle jestem Karim Benzema. – z grzeczności podał mi swoją dłoń. Uścisnęłam ją i serdecznie się uśmiechnęłam, chociaż nie miałam wielkiej ochoty:

- Lexi Lonwer. Miło mi ciebie poznać Panie „Wejdź we mnie” – kiedy zobaczyłam jego zaskoczoną minę i rumieniec na policzkach nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam się w wniebogłosy śmiać. Musiałam to powiedzieć. 

- Haha… - przedrzeźniała mnie Cloe – Bardzo śmieszne. Ciekawe jakbyś ty zareagowała kiedy być była w takiej rozkoszy jak ja. 

- Na pewno bym nie była w takiej rozkoszy jak ty, ponieważ ciebie w tym zawodzie nikt nie przebije. – na nowo zaczęłam się śmiać. 

- Cloe. Ja już pójdę. Zobaczymy się dzisiaj popołudniu.- odezwał się wreszcie Benzema.
- Oczywiście. – odrzekła mu przesłodzonym głosikiem, po czym bezceremonialne pocałowała go namiętnie. Kiedy to zobaczyłam chciało mi się rzygać. Ta dziewczyna nie ma umiaru. Po pieszczocie usłyszałam tylko od tego faceta krótkie cześć i zamykające się drzwi frontowe.

Spojrzałam się na moją współlokatorkę, która zaczęła się rozbierać w salonie. 

- Czy on wie? – palnęłam bez pomyślenia. 

- O czym ma wiedzieć? – zapytała się kiedy ściągała swoją lateksową mini. 

- O tym, że spotykasz się z nim i z tym Ronaldem. – odpowiedziałam jej spokojnie. Starałam się moje nerwy utrzymać na wozy.

- Ronaldem? O czym ty mówisz? 

- O twoim romansie z nim! – nie wytrzymałam. Puściły mi nerwy. Pobiegłam do swojej sypialni. Zabrałam to czasopismo, w którym jest jej zdjęcie z tym piłkarzem. Wróciłam do salonu. Po czym rzuciłam kolorowym pismem na stolik który stał przed nią. – O tym mówię! – wskazałam na dane zdjęcie. 

Blondynka wzięła gazetę do rąk. Na jej twarzy zaczął ukazywać się mały diaboliczny uśmieszek. Wiedziałam co się kroi. 

- Oj tam! Przespałam się z nim raz. Na imprezie u mojej kuzynki. Ci dziennikarze musieli to zdjęcie zrobić w tym momencie kiedy Cris odwiózł mnie do mieszkania. To był jedno razowy numer. A Karmi nie musi o tym wiedzieć. W tamtym czasie nie byłam z nim. Właściwie z nim zaczęłam kręcić dzisiejszego wieczora. – powiedziała mi triumfalnie. 

- Jesteś niemożliwa. – nie miałam już siły się z nią kłócić – Tylko mam do ciebie prośbę. Nie zrani tego faceta. Dobrze patrzeć mu z oczów. 

- Cała Lexi. Dobrze. Obiecuję, że uzgodnię z nim od samego początku, iż jest to wolny związek. Bez zobowiązań. Pasuję ci? – uśmiechnęła się do mnie.

- Może być. – westchnęłam – Ok. Idę spać. Dobranoc. – rzuciłam w stronę przyjaciółki.
- Dobranoc. Wyśpij się, bo jutro idziemy na całego na imprezie. A zresztą pogadamy rano. – nic się nie odezwałam, bo po co. I tak postawi na swoim. Odwróciłam się z zamiarem pójścia do mojej sypialni, ale coś mi nie pasowało. Mianowicie brakowało mi czegoś na stoliku pod oknem.

- Kurwa! Cloe. Gdzie jest telewizor?! – wrzasnęłam odwracając się w stronę blondynki, której już nie było koło mnie. Pobiegłam za nią z myślami uduszenia jej. Wiedziałam, że to jej sprawka. Chciałam wejść do jej pokoju, ale miała drzwi zamknięte. Zaczęłam krzyczeć przez nie:

- Otwieraj! Gdzie jest telewizor? Co ty z nim zrobiłaś?

- Lexi. Uspokój się. – usłyszałam przez drewnianą powierzchnię błagalny głos – Wszystko ci wyjaśnię. Tylko uspokój się. 

- Jest już spokojna. Otwórz drzwi. – musiałam wysilić się na spokojny ton.

- Nie jesteś spokojna. – jak ona mnie dobrze zna – Dlatego powiem ci przez drzwi co się stało ze sprzętem. Za ostry seks był w salonie z pewnym Latynosem. Nie chcący kopnęłam w telewizor, a on się zachwiał i upadł na podłogę. Rozbijając się na drobne kawałki. – ciśnienie podniosło mi się – L.L. bardzo ciebie przepraszam nie chciałam tego zrobić. Dlatego jutro kupuję nowy telewizor. – obwieściła mi radośnie, po czym otworzyła szeroko drzwi swojego pokoju – Nie gniewaj się na mnie. – powiedziała jak skruszone dziecko. Nie potrafiłam się na nią w tym momencie gniewać. Ona była dla mnie jak siostra. 

- W porządku. – wzięłam głęboki wdech – Ale jutro widzę telewizor na miejscu. Zrozumiano. 

- Oczywiście. Wiesz, że jesteś wspaniała. – znowu się zaczęło.

- Wiem. I czasami tego żałuję. – odrzekłam. Już nic nie mówiąc. Udałam się do sypialni z zamiarem długiego snu.

3 komentarze: