Jest kolejny rozdział. Staram się tą historię
opisać jak najlepiej. Dlatego takie odstępy czasowe są od rozdziałów, lecz
postaram się jej zmniejszyć. Historia powoli się rozkręca. Lubię rozkręcać
ciekawość ludzką !!!
Madryt.
Dom Marcelo.
Przed wydarzeniami w Tokio.
- Hej. Pewnie ty jest Cloe. Kuzynka Clarice. –
zagadała pierwsza z wchodzących do pomieszczenia brunetek – Jestem Sara
Casillas, a to moja siostra Gabriela Carbonero. – wskazała na obok stojącą
czekolado włosa dziewczyna. Pannie Serreno jednak coś zaświtało w głowie, tak
samo siostrze przybyłej kobiety. Nagle jednocześnie zaczęły się przekrzykiwać:
- Aaa! Gaby. To naprawdę ty?! – wrzasnęła blond
włosa z różowymi pasemkami.
- Cloe! Kopę lat. Jak ty się zmieniłaś. Muszę ci
powiedzieć, że te pasemka dodają ci osobistego uroku. – odrzekła Gabriela.
- Dzięki ci. Ty też niczemu sobie nie wyglądasz.
– poklepała ją po ramieniu – Choć. Muszę ciebie przytulić. Tyle lat ciebie nie
widziałam. – podeszły do siebie i zaczęły się przytulać do siebie w taki sposób
jak dwie najlepsze przyjaciółki, które po latach spotykają się.
Sara Casillas, która stała
obok nich nic z tego nie rozumiała, tak samo schodząca z góry pani domu, która
przed chwilą była zobaczyć co słychać u śpiącego synka.
- Przepraszam, że wam przeszkadzam, ale możecie mi
wytłumaczyć jedną rzecz. – Cloe i Gaby równocześnie z zainteresowaniem
spojrzały się na Clarice. – Skąd wy się dwie znacie?
- Ooo… to długa historia. – zaczęła Cloe.
- Prawda. – pokiwała zgodnie Gaby - Znamy się
prawie jakieś pięć lat. Tylko z tym, że nie widziałyśmy się prawie trzy lata.
- No właśnie. – potwierdziła Cloe – Poznałyśmy
się na jednych z klubowych manchesterskich imprez. Wtedy we dwie dałyśmy kosza
dwóm piłkarzom z Manchester Unity. Kurde tylko nie pamiętam jak oni się
nazywali. – podrapała się po głowie.
- Nani i Anderson. Tak przynajmniej kazali na
siebie mówić. – podpowiedziała siostra Sary.
- Faktycznie. – podsumowała - Wtedy na tej
imprezie nieźle się upiłyśmy, ale nie dałyśmy się im zaciągnąć do łóżka.
- No właśnie. A pamiętasz… - i znowu zaczęła się
po między niema dyskusja. Sara i Clarice cały czas patrzyły na nich, aż
wreszcie spojrzały się na siebie porozumiewawczo.
- Moje drogie… - obydwie ucichły i spojrzały się
na żonę Marcelo – Bardzo się cieszę, że spotkałyście się po latach, ale nie
zapominajcie, że my tutaj też jesteśmy. Również chciałam przypomnieć… - jej
wzrok powędrował na twarz Cloe – …, że za chwilę zacznie się transmisja
turnieju, w którym bierze udział twoja przyjaciółka. – wskazała na nią palcem.
- O cholera! Masz rację. Która godzina? ! –
zaczęła teatralnie machać rękami.
- Jaki turniej? – z zaciekawieniem zapytała się
żona Ikera.
- Za chwilę ci wszystko wytłumaczę. A tym czasem
wchodzicie dalej, do salonu. – pani domu wskazała gestem dłoni, aby damska
grupka weszła w głąb budynku. Po drodze do salonu. Wytłumaczyła nowo przybyłym
dziewczyną na temat tajemniczego turnieju. Po czym zaprosiła je do swojego
ogromnego salonu. W którym na środku stała ogromna biała skórzana rogówka, przy
której znajdował się szklany, przyozdobiony złotem w niektórych miejscach,
stolik. Jednocześnie pod nim leżał popielaty, mały oraz włochaty dywanik.
Natomiast na przeciwnej ścianie, o kolorze złocistego słońca, znajdował się
biało – czarny z marmuru kominek, na którym zostały postawione rodzinne zdjęcia
gospodarzy. Po wyżej wisiała sześćdziesięciocalowa plazma o owalnym kształcie,
która została zrobiona na specjalne zamówienie. Ponadto obok marmurowego
kominka stały po obydwóch stronach przepiękne kwietniki, które zamykały w
cudownym kontraście całą spójność tej ściany. Natomiast po lewej stronie salonu
znajdowało się wielkie okno balkonowe, przez które było widać całą tylną część
ogrodu wraz z basenem. Głównym zadaniem tych szklanych drzwi było oświetlenie
światłem słonecznym całego pomieszczenia. Taki efekt był bardzo urokliwy i
fascynujący.
- A więc twoja przyjaciółka bierze udział w Mistrzostwach Świata w turnieju Kickboxingu Kobiet. – z wielkim zaciekawieniem w głosie oznajmiła Gabriela. Dodając: - Cloe. Musisz mi ją przedstawić. Chciałabym poznać tą dziewczynę. – zakomunikowała blondynce w czasie kiedy cała czwórka siadała przed ogromną plazmą w salonie Państwa Vieira.
- A więc twoja przyjaciółka bierze udział w Mistrzostwach Świata w turnieju Kickboxingu Kobiet. – z wielkim zaciekawieniem w głosie oznajmiła Gabriela. Dodając: - Cloe. Musisz mi ją przedstawić. Chciałabym poznać tą dziewczynę. – zakomunikowała blondynce w czasie kiedy cała czwórka siadała przed ogromną plazmą w salonie Państwa Vieira.
- My również chcemy ją poznać.
– równocześnie zabrały głos Sara i Clarice, które jak na razie do tej pory
zabierały jak najmniej głosu.
- Myślę, że ona również z miłą
chęcią będzie chciała was poznać, a szczególnie jak jej powiem, że
kibicowałyście jej razem ze mną. – z ogromny bananem na twarzy oświadczyła
panna Serreno.
Nagle rozległ się dzwonek
telefonu komórkowego. Każda z kobiet natychmiast odszukała w torebkach swoje
urządzenie.
- To jest mój! – wrzasnęła
żona Marcelo – Dzwoni mój mąż. Czyżby impreza z kumplami nie wypaliła?! –
oświadczyła z cwaniackim uśmiechem.
- Może się coś stało?! Może
coś z moim mężem?! Nie trzymaj mnie w napięciu tylko odbierz! – odrzekła już
prawie zrozpaczona Sara. Clarice nie zastanawiając się odebrała nachalnie
grającą komórkę.
- Kochanie! Co się stało? –
zaćwierkotała do słuchawki.
- Cześć maleńka. Nie nic się
nie stało. – w głosie Marcelo kobieta od razu wyczuła, że znowu on coś
kombinuję. Znała te jego gierki na wylot.
- Marcelo. – odrzekła
stanowczo – Wiem, że znowu coś kombinujesz. Mam do ciebie ogromną prośbę?
- Yyy… Kochanie. Jaką?
- Lepiej będzie dla ciebie,
jak od razu przejdziesz do sedna sprawy i powiesz mi o co ci chodzi?! – już
lekko podnosiły nerwy na męża brunetce.
- Ok. Tylko się nie denerwuj.
– starał się opanować sytuację.
- To mów! – wrzasnęła do
słuchawki. Zwracając na siebie uwagę siedzących koło niej kobiet.
- Wiem, że chciałaś dzisiaj
spokojnie spędzić wieczór, ale wpadliśmy z chłopakami na genialny pomysł.
- Jaki do pomysły? – już w jej
głosie mąż wyczuł pewnego rodzaju spokój.
- Może byś zebrała dziewczyny
i wpadła do Cristiano na małą imprezę? – wreszcie wydusiły z siebie.
- Hm. Fajny pomysł.
- Wiedziałem, że ci się
spodoba. To dzwoni do Sary i weś zorganizuj jakieś trzy wolne dziewczyny dla
Karima, Sergia i Crisa.
- Kochanie. Wszystko jest
pięknie i cacy, ale zapomniałeś o pewnym małym dziecku, które akurat śpi w
naszym domu. – zasugerowała mu.
- To zadzwoni do swojej mamy i
poproś, żeby wpadła do Enzo. – czuła jakby się cieszył z faktu zabłyśnięcia
swoją inteligencją.
- Moja mama jest na wakacjach,
a twoi rodzice mieszkają w Brazylii. Czyżbyś o tym zapomniał? – dalej ciągnęła
swoją gierkę pod tytułem „uruchomić szare komórki mojego męża”.
- O kurwa! Zapomniałem. –
„Jesteś genialny!” pomyślała Clarice. – To co teraz? Nici z tego, abyś
zorganizowała to. – w tym momencie zrobiło jej się głupio, że jej mąż odczuł
ból zawiedzenia. Postanowiła to naprawić.
- Kochanie. Zabieraj chłopaków
i zajeżdżajcie do nas. Aktualnie siedzę w salonie z trzema pięknymi
dziewczynami i czekamy na transmisję pewnego turnieju. – zakomunikowała z
radosnym uśmiechem.
- Co? Jaki turniej? Yyy… - nie
wiedział co ma powiedzieć.
- Nie pytaj się tyle. Tylko
zabierajcie swe tyłki i zajeżdżajcie. Czekamy. Pa. – od razu rozłączyła się nie
czekając na odpowiedź męża.
Sara, Gaby i Cloe czekały niecierpliwie
co Clarice ma im do powiedzenia.
- Zaraz pojawi się mój mąż z
całą bandą wspaniałych. Sara twój Iker też przyjedzie. Także spędzimy razem
wspaniały wieczór. Czy to nie jest genialny pomysł? – zapiszczała brunetka.
- A czy jakiś dla mnie i Gaby
przystojniak będzie? – wtrąciła się Cloe.
- Oczywiście, aż trzech z nich
są wolni. Także będziesz mogła sobie wybrać. Tylko ostrzegam wara od mojego
Ikera. – odrzekła z groźnym głosem Sara.
- I mojego Marcelo. – dodała
spokojnie pani Vieira.
- Spokojnie. Nie interesują
mnie zajęć mężczyźni. – zadeklarowała się Gaby.
- Ja też będę się od nich
trzymać z daleka. – również swoją deklarację ogłosiła blondynka z różowymi
pasemkami.
- Wspaniale. Jeżeli wszystko
mamy sobie wyjaśnione. To czas odnaleźć kanał, na którym ma być transmisja. –
zakomunikowała pani domu w czasie włączania telewizora – Cloe. Na który kanał
mam nastawić? – zapytała się swojej postrzelonej przyjaciółki.
- L.L. mówiła, że transmisja
ma być na kanale piątym. – odrzekła, po czym dodała -Tym sportowym.
Clarice od razu przełączyła na
poddany przez przyjaciółkę kanał.
Madryt.
Dom Cristiano.
Przed wydarzeniami w Tokio.
- No i co powiedziała Clarice? – z wielką
niecierpliwością dopytywał się Ramos swojego przyjaciela o rezultaty rozmowy
telefonicznej z żoną.
- Kazała nam przyjechać do naszego domu, ponieważ
zebrały się tam jakieś dziewczyny i ona robi małą imprezę z powodu jakiejś
transmisji turnieju w telewizji. Nic z tego nie rozumiem. – podrapał się w
głowę Marcelo.
- Turnieju? – zapytał się Karmi.
- No tak. Tak właśnie powiedziała. I za cholerę!
Nie rozumiem o co jej chodziło?
- A nie mogłeś się jej zapytać? – kontynuował
Benzema.
- Nie zdążyłem. Rozłączyła się. – dodał Vieira.
- To co teraz robimy? – włączył się Iker.
- Jak to co. Jedziemy do Marcelo. Ronaldo nic nie
pił także poprowadzi. – odezwał się Sergio klepiąc Cristiano po ramieniu.
- Ok. To jedziemy do mnie. – z wielkim bananem na
ustach zakomunikował Marcelo. Dodając: - Przekonamy się jakie dziewczyny będą
dla moich przyjaciół. – potarł ręce i ruszył za grupką wspaniałych, którzy już
podążali w stronę drzwi frontowych.
Madryt.
Dom Marcelo.
Przed wydarzeniami w Tokio.
Dwadzieścia minut później od poprzedniej
sytuacji.
- Nareszcie. Zaczyna się. – zakomunikowała
Cloe grupce kobiet siedzących na białej skórzanej kanapie. Po czym blond włosa
dodała: – Clarice. Zrób troszkę głośniej.
- Już robi się. – z wielkim
uśmiechem na twarzy odrzekła żona Marcelo. Kiedy na ekranie telewizora pojawił
się miernik pogłaśniania i głos z odbiornika zaczął przybierać na mocy. Właśnie
w tym momencie kamera przybliżyła twarz prezentera tego rocznego turnieju,
którego anglojęzyczny głos rozbrzmiał w głośnikach kina domowego:
- Czas rozpocząć finałową
walkę w Mistrzostwach Świata w turnieju Kickboxingu Kobiet!...
- Kochanie! Jesteśmy już! –
nagle z głównego holu budynku odezwał się męski głos, który przez panią Vieira
został od razu rozpoznany.
- W salonie! – odkrzyknęła.
- Clarice! – momentalnie
odezwała się niebieskooka dziewczyna – Proszę ciebie o ciszę. Chcę wszystko
słyszeć. Jednocześnie jeszcze raz proszę ciebie o pogłośnienie.
- Dobrze. Tylko nie denerwuj
się. – odgryzła się jej pani domu, ponieważ natychmiast wyczuła, że
przyjaciółka jest pod pewnym napięciem.
- Przepraszam ciebie. – w
odpowiednim momencie Cloe zrozumiała, że źle zareagowała – Ale wiesz, że mi
zależy na tej transmisji. Chcę jak najwięcej wiedzieć.
- Wiem doskonale… - jednak nie
dane było jej skończyć, bowiem z wielką salwą śmiechu do salonu wszedł jej mąż
z całą ekipą wspaniałych.
- Ooo! Co my tu mamy?! –
zaśmiał się pan domu widząc w salonie syto zastawiony stół i zebrane w nim
piękne panie.
- Widzę, że imprezka! – głosu
zabrał Ramos. Po czym dodał kiedy spojrzał na zebrany w salonie Marcelo „towarek”
: - Witam piękne Panie! – zawtórowali mu równocześnie cała ekipa wspaniałych.
Nagle:
- Cisza! – krzyknęła w stronę
roześmianych mężczyzn Sara – Bądźcie przez chwilę cicho. – powiedział już
łagodniej w czasie kiedy jej mąż siadał koło niej – Clarice. Zrób głośniej. –
poprosiła grzecznie przyjaciółkę. Pani Vieira bez zastanowienia wykonała
prośbę, a grupa wspaniałych jak zaklęta porozsadzała się po salonie.
Benzema bez ogródek usiadła na
podłodze koło zahipnotyzowanej w telewizor blondynce z różowymi pasemkami.
Jednocześnie nie mógł od niej oderwać oczów. Natomiast Marcelo usiadła na
oparciu białej skórzanej kanapy koło swojej ukochanej. A Sergio i Aveiro
przysunęli sobie stojące opodal czarno białe pufy, na które w milczeniu
usiedli. W salonie państwa Vieira było słychać tylko głos komentatora
transmisji:
- Po mojej lewej stronie
znajduje się pięciokrotna zwyciężczyni oraz zdobywczyni tytułu Mistrzyni Świata
w turnieju Kickboxingu Kobiet… Lee Huteno!!!
- Już po tobie suko! Lexi
dokopie ci. – warknęła pod nosem Cloe. Obok siedzący Karim był troszkę
zaskoczony reakcją pięknej blondynki.
- Nigdy nie bądź pewna. –
szepnął jej na ucho. Pana Serreno spojrzała się na niego i na chwilę utopiła
się w jego przepięknych oczach, w których można było zatonąć, lecz doprowadziła
się do porządku.
- L.L. tą małpę pokona w
pierwszej minucie. Zobaczysz. Jest ona najlepsza. – wyszeptała z pewnością w
głosie. Po czym spojrzała się ponownie na odbiornik, gdzie przeciwniczka jej
przyjaciółki właśnie demonstrowała swoje umiejętności.
- O cholera! Ale czad! –
wrzasnął Marcelo – Jest niezła. Co za ruchy i szybkości. Ciekawe jaka będzie
jej przeciwniczka.
- No! Masz rację. Jest niezła.
Jakie ciało. – zawtórował mu Sergio. Obok siedzący niego Ronaldo spojrzał się
na kumpli aseptycznie:
- Nic specjalnego. Jest zbyt
napakowana.
- Ty tam się nie znasz.
Zerujesz ją, bo jest całkiem inna w budowie od dziewczyn, z którymi się
spotykasz na bzykanko. Taka kobieta to jest coś. – zakomunikował kumplowi.
- Ona wygląda jak babo chłop.
– do debaty dołączyła się Cloe, która już nie mogła wytrzymać – Zero
kobiecości. Blizny po walkach i szorstki wyraz twarzy. Właśnie tak wygląda to
coś. – wskazała na ekran, gdzie właśnie Lee Huteno skończyło swój pokaz – Moja
przyjaciółka jest od niej o wiele lepsza od niej, jak w walce i urodzie. Sami
się zaraz przekonacie. – odwróciła się w stronę telewizora – Ooo! Patrzcie ….
- Natomiast… - rozległ się
głos z odbiornika - … w prawym narożniku znajduje się młoda hiszpańska
wschodząca, co dopiero od dwóch lat, gwiazda w tej sztuce walki. Jest nią… Lexi
Lonwer!!!
- O kurwa! – wypowiedzieli to
słowo wszyscy równocześnie zgromadzeni w salonie mężczyźni, kiedy na ekranie
telewizora pojawiła się twarz przeciwniczki Lee.
- Zatkało kakao! – zwróciła się
Cloe do zaskoczonego Sergio, dodając: - Lexi! Dokop jej! – krzyknęła z
radością.
- Czas zacząć starcie! –
krzyknął komentator.
Grupa zebrana przed
telewizorem nie musiała długo czekać na zakończenie walki. Po minucie starcie
zostało rozwiązane.
- 10,9,8,7,6,5…- rozpoczął odliczanie sędzia, a
wraz z nim cała zebrana kobieca ekipa w salonie - …4,3,2… – przeciwniczka nie
podnosiła się - …1! – krzyknął sędzia – NOKAUT!!!.
- Huurrraaa!!! – wrzasnęły wszystkie
równocześnie, aż męska część była w ogromnym szoku.
- Nową Mistrzynią Świata w turnieju Kickboxingu
Kobiet zostaje … Lexi Lonwer!!! Proszę Państwa co to była za ekscytująca walka.
Nokaut w pierwszej minucie pierwszej rundy! To jest coś niesamowitego! L.L.
jest nową mistrzynią! Wygrała w wielkim stylu! Gratulujemy!!! – rozległ się
donośny głos komentatora w całym salonie Vieira.
- Wiedziałam, że Lexi Lonwer jest niepokonana!!!
– krzyczała z radość Cloe, która nie mogła oderwać się od Karima Benzema, który
akurat przypadkowo siedział koło niej.
Tokio.
Japonia.
Nie potrafię opisać jak się
czuję. Zdobyłam ten tytuł. Moje skryte i upragnione marzenie ziściło się
po czterech latach nieskończonych oraz morderczo wykańczających treningów z
Robertem. Tak bardzo tego pragnęłam. Chciałam powiększyć swoje poczucie
wartości, które jednak tak naprawdę pozostało w tym samym miejscu, bowiem
traumy z przeszłości nie dają o sobie zapomnieć. Obiecałam sobie, że nie będę o
tym myśleć, że postaram się zamknąć tamten etap życia. Jednak mój trener ma rację
: przeszłość nigdy nie da osobie zapomnieć, zawsze będzie podążać za tobą.
Jednak kiedy przeszłość jest zbyt zagmatwana i myślisz, że nie dasz rady jej
wyprostować, to właśnie w takim momencie budzi się do życia mechanizm obrony,
który nawet bez twojej zgody zmieni diametralnie twoje dotychczasowe życie.
Muszę się przyznać ten monolog
cały czas rozbrzmiewa w mojej głowie. Powiem nawet, iż nie sądziłam że mój
opiekun jest tak zorganizowany pod tytułem ekspert doradzi. Byłam i jestem
nadal w totalnym szoku. Jednak jednocześnie nie chciałam w tym momencie myśleć
o mojej przeszłości a zarazem teraźniejszości.
Siedziałam jeszcze w szatni.
Byłam cała spocona i zmęczona po walce. W tej chwili pragnęłam o gorącym
prysznicu i ciepłej oraz czystej pościeli w moim hotelowym pokoju. Jednak z
moich myśli wyrwał mnie potężny baryton mojego trenera: - Jak się czuję moja
mistrzyni? - wszedł do pomieszczenia z wielkim uśmiechem na twarzy. Jednak
kiedy zobaczył zapłakaną moją twarz szybko zmienił wyraz ust z radosnej na zatroskaną:
- Maleńka. Co się stało? -
przysiadł się do mnie na ławkę. Nie wytrzymałam. Całkowicie się rozkleiłam.
Musiałam się do niego przytulić. On cały czas mi tylko szeptał do ucha: - Nie
płacz. Wszystko się ułoży. - równocześnie tuląc i głaszcząc jak ojciec swoje
smutne dziecko. Roberta zawsze uważałam za swojego ojca. Od 4 lat zawsze przy
mnie był. Wspierał mnie w trudnych sytuacjach. Zawsze mogłam na niego liczyć
kiedy miałam doła. Właśnie w takich momentach jak teraz.
- Przepraszam, że musisz na mnie
patrzeć w takim stanie, ale znowu mnie dopadł psychiczny ból istnienia. -
mówiąc to odsunęłam się od swojego trenera. Potem spojrzałam na niego w jego
oczach dostrzegłam zarazem dumę i troskę.
- Nie musisz przepraszać. Nie
masz za co. W trudnych sytuacjach jest najlepiej się wypłakać. Pomaga to, aby
zacząć trzeźwo myśleć. - odrzekł z łobuzerskim uśmiechem.
- Tak. Tylko że moje płakanie
i użalanie się nad sobą doprowadzi mnie do stanu zrozpaczonej kobiety, która
zatraci się w swoich smutkach i zacznie bać się wszystkiego co popadnie. Bardzo
dziękuję za taką koncepcję. To nie dla mnie. - otarłam łzy z twarzy -
Dzisiejszego dnia ostatni raz pozwoliłam sobie na uronienie łzy. Czas
wprowadzić w życie nowe zasady. - zakomunikowałam mojemu rozmówcy. Ten spojrzał
na mnie zaskoczony, po czym odezwał się :
- A na czym niby by miały
polegać twoje nowe zasady?
- Po pierwsze nie zakocham się
nigdy. Nie chcę cierpieć z tego powodu. Chcę być wolna uczuciowo. Moją miłością
jest walka. Po drugie nigdy nie pozwolę na to, aby moja przeszłość była po raz
kolejny oznaką słabości. Postaram się już o to. Nie okażę łez już przed nikim.
Po trzecie zapewnię innym bezpieczną odległość ode mnie. Nie pozwolę na to, aby
ktoś brał na barki cierpienie i ból, które nie pochodzą od nich. Nie chcę i nie
mogę na to pozwolić, żeby komuś zniszczyć życie przez mój egoizm. Po czwarte
nie zaufam w ciemno żadnemu mężczyźnie. Żaden mężczyzna nie zawładnie moim
sercem. To są od teraz moje główne zasady życiowe. - odrzekła w czasie
wycierania podkrążonych i po czerwienionych od płaczu oczów. Na te słowa oraz
na jej zaciśnięte w prostą linię usta Robert, jej trener uśmiechnął się do niej
pocieszająca. Po czym złapał ją za ramiona i mocna przytulił do siebie. Po czym
odrzekł:
- Jest to oczywiście twój
wybór i ja nie mam prawa, aby interweniować w twoje życie. Jednak powiem ci
tylko, iż te zasady w pewnym sensie zniszczą ci życie. A zniszczą ci je na
etapie relacji z mężczyznami. Nie możesz pozwolić na to, aby jeden tragiczny
incydent w twoim życiu doprowadził ciebie do psychicznej ruiny. Nie możesz na
to pozwolić. Pamiętaj zawsze możesz na mnie liczyć, ale moim zdaniem te zasady
są totalną pomyłką. - zatkało mnie. Spojrzałam się z szeroko otwartymi oczami
na mojego mentora, który tylko poklepał mnie zachęcająca po ramieniu i
nieśmiało się uśmiechnął. Po czym dodał: - Dobra. Zbieraj się. Wracamy do
hotelu. Jutro wieczorem mamy wylot do Madrytu. Trzeba się wyspać. - po czym
podrapał się po głowie - I jeszcze jedna rzecz chciałem ci powiedzieć.
- O co chodzi? - zapytałam się
Roberta.
- Przed głównym wyjściem stoi
stado tych dziennikarskich krwiopijców. - popatrzyłam na niego jak zbity pies.
Nie miałam ochoty na żadne wywiady w tym momencie. - Także wymkniemy się
bocznym wyjściem. - uśmiechnął się do mnie sympatycznie. Byłam mu bardzo
wdzięczna za to. Jednocześnie zastanawiałam się jak to możliwe, że zna on
mnie tak dobrze. Nawet nic nie musiałam mówić, że nie mam ochoty na spotkanie z
dziennikarzami.
Nic nie odpowiedziałam tylko
uśmiechnęłam się i zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Nawet nie zdążyłam się
przebrać. Zabrałam swoją torbę treningową i szybko wybiegłam z szatni. Przez
przypadek kogoś potrąciłam. Powiedziałam krótkie przepraszam i nie oglądając
się za tą osobą w błyskawicznym tempie ruszyłam korytarzem w stronę
tylnego wyjścia.
Robert już czekał na mnie na miejscu. Nawet nie
zaczekał tylko od razu otworzył mi drzwi i w czasie kiedy przebiegałam
powiedział mi na ucho jedno słowa: - Auto. Od razu wiedziałam, że mam wsiąść do
stojącego na przeciw wejścia samochodu. Kiedy miałam zamiar otworzyć drzwi,
nagle usłyszałam krzyk: - Jest tutaj !
- Cholera! - zaklął trener -
Te pijawki już nas wyczaiły. Szybko do auta. - zrobiłam tak jak rozkazał. -
Gazu! - krzyknął w do kierowcy. Ten bez zastanowienia ruszył z piskiem opon, aż
wbiło mnie w siedzenie. Jednak nie zajechaliśmy daleko, ponieważ za zakrętem na
środku drogi roiło się od dziennikarzy.
- Nie pojadę dalej. Co teraz?
- zakomunikował kierowca. Spojrzałam na Roberta. Patrzył się przed siebie w
tłum osób z kamerami, aparatami i mikrofonami. Widać było gołym okiem, że mój
trener intensywnie rozmyślał nad planem B. Nagle odwrócił się w drugą stronę i
spojrzała tylną szybę. Po czym odezwał się głosem nie znoszącym
sprzeciwu: - Do tyłu!
- Tam jest jedno kierunkowa.
Nie mogę... - nie zdążył dokończyć.
- Kurwa! Cofaj! - kierowca już
nic się nie odezwał. Wyczuł to co ja już wiedziałam. Pan Retron ma wkurw.
Samochód w błyskawicznym tempie zaczął się cofać do tyłu. Nie mogłam na to
patrzeć. Dlatego założyłam kaptur od bluzy na głowę i jednocześnie skuliłam się
na siedzeniu. Nie chciałam wiedzieć co się dzieje. Chciałam odłączyć się od
rzeczywistości, która mnie zaczęła przytłaczać. Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam
w ręce upragnionego spokoju Morfeusza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz