Rozdział wprowadzający. Życzę miłego czytania. Będzie on
trochę nudny, jak to początek. Jednak w dalszych rozdziałach postaram się
wprowadzić trochę akcji. Pozdrawiam
~~**~~
Tokio.
Japonia.
- Czas
rozpocząć finałową walkę w Mistrzostwach Świata w turnieju Kickboxingu Kobiet!
– rozległ się w głośnikach anglojęzyczny głos prezentera tego rocznych
mistrzostw. Kiedy usłyszałam jego donośną i pełną euforii wypowiedzi, poczułam
w tym momencie, że jestem na właściwym miejscu. Marzyłam od dwóch lat, aby
wreszcie znaleźć się w tym ringu, miejscu i czasie. Pragnęłam tego z całego
serca. Chciałam wreszcie udowodnić samej sobie, że jestem czegoś warta. Teraz w
tym momencie wiem jedno, że nie poddam się. Znam swoje możliwości. Z moich
rozmyśleń wyrwało mnie ponowne odezwanie się spikera tego rocznego turnieju:
- Po
mojej lewej stronie znajduje się pięciokrotna zwyciężczyni oraz zdobywczyni
tytułu Mistrzyni Świata w turnieju Kickboxingu Kobiet… Lee Huteno!!! – wrzask i
oklaski publiczności kiedy moja przeciwniczka zaczęła prezentację swoich
możliwości i umiejętności. Szczerze mówiąc nie zrobiło to na mnie wrażenia.
Pokazała tylko kilka szybkich ciosów dłonią, kopnięć i jeden wykop w
półobrocie. Nic specjalnego. Chociaż zawsze Robert, mój trener, mówi mi: „Nie
oceniaj przeciwnika po okładce. Zawsze bądź przygotowana i szukaj słabego
punktu”. W tej ostatniej sprawie byłam ekspertem.
-
Natomiast… - wreszcie nadszedł czas na mnie - … w prawym narożniku znajduje się
młoda hiszpańska wschodząca, co dopiero od dwóch lat, gwiazda w tej sztuce
walki. Jest nią… Lexi Lonwer!!! – kiedy wypowiedział moje imię i nazwisko, co we
mnie obudziło się. Tanecznym krokiem weszłam na środek maty. Wszyscy czekali na
mój popis. Jednak ja tylko podniosłam do góry prawą rękę i zacisnęłam ją w
pięść. Publiczność przyjęła mnie ogromnymi brawami. Nie mogłam się powstrzymać,
aby nie spojrzeć w oczy mojej przeciwniczki. Stała ona oparta o lewy narożnik,
tak jakby wiedziała, że mnie będzie w stanie pokonać. Jej mimika twarzy
wszystko mi powiedziała. Była ona bardzo siebie pewna i patrzyła na wszystkich
z wyższością. Tym zagraniem miała nadzieję mnie złamać. Złamać moją pewność
siebie. Jednak ja zachowałam stoicki spokój. Wiedziałam i znałam swoje
możliwości. Jednak cały czas pamiętałam o słowach mojego trenera. Zeszłam ze
środka ringu i odeszłam do lewego narożnika, gdzie zaczęłam się szykować do walki.
- Czas
zacząć starcie!!! – obwieścił prezenter, po czym usłyszałyśmy gong, dający
znać, że zaczęła się walka.
Ruszyłam
w tanecznym podskoku w stronę mojej przeciwniczki. Stanęłam naprzeciw niej.
Zaczęłam się ruszyć w moim rytmie. Chciałam ją sprowokować, aby zaczęła mnie
atakować. Musiałam ją do tego zmusić, aby przeanalizować jej styl walki.
Uśmiechnęłam się z pełną pewnością siebie. Lee połknęła haczyk. Rozpoczęła
starcie między nami. Jej ciosy na pierwszy rzut oka był za każdym razem perfekcyjne.
Jednak nie mogła mnie ani razu trafić, ponieważ ja już wiedziałam jaki ma słaby
punkt. Mianowicie kiedy za każdym razem cios lewej ręki próbował mnie trafić,
ona prawą dłoni zawsze miała luźno, czyli nie miała jej ukształtowanej w
pięści. Jednocześnie przedramię było cały czas spięte, jakby odczuwała jakieś
przykurcze. To była właśnie jej „pięta Achillesa”.
Musiałam
chwilę poczekać, aż znowu będzie chciała mnie uderzyć lewą ręką i nie czekałam
na to długo. Kiedy jej pięść zbliżała się do mojej twarzy, ja niespodziewanie
prawym kolanem uderzyłam ją w prawy bok. Tym samym trafiając w przykurczone
przedramię. Moja przeciwniczka zawyła z bólu. To mnie uświadomiło w tym, że
dobrze trafiłam w jej słaby punkt. Nie czekając na jej kolejny atak, rozpoczęłam
szturm na jej ciało. Najpierw uderzyłam ją prawą ręką w lewą stronę jamy
brzusznej, potem lewą pięścią zadałam jej cios od spodu w żuchwę. Tym ciosem
spowodowałam, że Lee Huteno zaczęła przypominać szmacianą lalkę, która jakby
szukała miejsce, aby położyć się na podłodze. Spojrzałam na nią nic nie czułam.
Tylko wyskoczyłam w górę i zakończyłam całą walkę z półobrotowego kopnięcia.
Powodując tym samym upadek mojej przeciwniczki na matę. Sędzia zaczął liczyć:
-
10,9,8,7,6,5…- ciągało się to w nieskończoność - …4,3,2… – nie podnosiła się -
…1! – krzyknął sędzia – NOKAUT!!!.
Nagle
koło mnie pojawił się mój trener. Zaczął coś do mnie mówić, a ja nie wiedziałam
co się dzieje byłam w szoku, aż do momentu okrzyku spikera turnieju:
- Nową
Mistrzynią Świata w turnieju Kickboxingu Kobiet zostaje … Lexi Lonwer!!! Proszę
Państwa co to była za ekscytująca walka. Nokaut w pierwszej minucie pierwszej
rundy! To jest coś niesamowitego! L.L. jest nową mistrzynią! Wygrała w wielkim
stylu! Gratulujemy!!!
Moje
marzenie spełniło się. Osiągnęłam cel. Robert, aż z radości podniósł mnie, a ja
wyciągnęłam ręce do góry na znak zwycięstwa. Zrobił ze mną z trzy okrążenia na
ringu. Tak właśnie spełniają się L.L marzenia.
~~**~~
Madryt.
Dom Ronaldo.
- Co za
nudy? – zaczął stękać młody Brazylijczyk.
-
Marcelo. Poczucie nudy to nie jest w twoim stylu. Przecież zawsze ty wymyślałeś
co będziemy robić na naszych kumplowskich spotkaniach. Jesteś jakby naszą
pozytywną energią do działania. Nasączasz nas swym pogodnym i radosnym stanem
ducha… – z pewną nutą filozofii odrzekła bramkarz Real Madryt.
-
Casillas! Przymknij się wreszcie! – wrzasnął portugalski napastnik.
- No
właśnie. Zamknij się! – dołączył się do rozmowy Sergio.
- Ojciec
ty jak zawsze musisz wprowadzić nas w nastrój filozoficznych spraw. – dodał
Benzema.
- A o
co tym razem się rozchodzi? – zdziwił się Iker na wypowiedzi swoich kumpli – Wy
jak zawsze macie coś do moich filozoficznych i życiowych refleksji.
- Iker!
Ostrzegam ciebie jeszcze jedno słowo, a… - przerwał grożącemu Ronaldowi
Marcelo:
-
Chłopaki! A może po prostu zróbmy imprezę?!
- No
nareszcie nasz mały Brazylijczyk wraca do żywych. – z wielkim entuzjazmem
odezwał się Sergio, po czym dodał:
- I nie
zapominajmy zaprosić jakieś fajne laseczki. Ej! Marcelo twoja żonka ma jakieś
fajne koleżanki? – wypowiadając to zaczął cwaniacko się uśmiechać i ruszać
brwiami.
-
Sądzę, że Clarice ma jakieś godne uwagi koleżanki. No Cristiano co ty na to?
Możemy urządzić u ciebie imprezę? – w tym momencie portugalska gwiazda Realu
Madryt była w świecie swoich myśli.
Ponieważ
nie dawno rozstał się z kobietą, jak mniemał swojego życie. Jednak ona okazała
się zwykłą szmatą, która była z nim tylko dla jego pieniędzy i sławy. Ten okres
w jego życiu jest najgorszy. Jednak wyciągnął z tego pewny wniosek, że nie
pozwoli się więcej ośmieszyć żadnej kobiecie. Teraz on będzie nadawał zasady,
które już od pewnego czasu wprowadził. Mianowicie uwieść, wykorzystać i porzuć
kobietę. Podobał mu się taki układ. Seks bez zobowiązań. Dawał mu przewagę i
bezpieczeństwo, że nie zostanie więcej ośmieszony przez jakąś laskę.
- Halo!
Ziemia do Ronaldo! – z zamyśleń wyrwał go machający przed nim Marcelo.
- O co
chodzi? Coś mówiłeś? Możesz to powtórzyć. – odrzekł Portugalczyk.
- Ten
to jak zwykle znowu zamyślił się. Ciekawe o czym tak dumasz? – skwitował go
Sergio.
- Chyba
nie o czym, a o kim? – zawtórował mu Karim.
-
Kurwa! Dajcie mi spokój. Nie myślę o niej. Ten etap życia mam za sobą. –
rozgniewał się Ronaldo.
-
Spokojnie stary. – poklepał go po ramieniu Sergio, o dziwo portugalskich
piłkarz nie strącił jego dłoni – Wierzymy tobie, że ten etap życia masz za
sobą. Irina jest przeszłością.
-
Dzięki. – wyszeptał.
- Ok.
Dajcie spokój z tymi smutnymi mętami. Lepiej zająć się organizowaniem
dzisiejszej imprezy. – zacierał ręce Brazylijczyk – To jak Cris. Robimy u
ciebie imprezę? Mam dzwonić do mojej pięknej żony?
-
Oczywiście. Nie mam zamiaru siedzieć samotnie wieczoru. Dzwoni! – rozkazał.
Marcelo bez namysłu wyciągnął telefon i wykręcił numer do Clarice.
~~**~~
Madryt.
Dom Marcelo.
Przed wcześniejszymi wydarzeniami.
- Cloe!
Jak miło, że wpadłaś. – krzyknęła młoda brunetka w stronę swej przyjaciółki, a
zarazem kuzynki, która właśnie przeszła próg jej domu.
- Witaj
kuzyneczko! – odrzekła przytulając żonę Marcela – Mam nadzieję, że nie masz nic
przeciwko mojej wizycie.
-
Oczywiście, że nie. Wręcz bardzo się cieszę, że przyszłaś do mnie, ponieważ
aktualnie jestem w domu sama z Enzo. Mały już śpi. A Marcelo wyszedł do kumpli
na piwo. – powiedziała brązowooka kobieta wprowadzając w tym samym czasie Cloe
do swojego przestronnego salonu.
- Ten
Marcelo nigdy się nie zmieni. Zamiast spędzić czas wolny z rodziną. To szlaja
się z kumplami.
- No
widzisz. Taki jest urok żonatego mężczyzny. Zawsze ma dosyć swojej rodziny.
Woli trochę pobyć z drugą rodziną. Kiedyś przekonasz się na własnej skórze, że
facet po małżeństwie za każdym razem chcę udowodnić, że nie jest twoim
niewolnikiem. Jednak nie zdaje sobie sprawy z tego, że my kobiety mamy na niego
sposób. – odwróciła się do niej i potrzęsła biodrami – Wiemy jak wpłynąć na
jego decyzję. Siła namiętności i pożądania jest boskim atrybutem każdej
mężatki.– zachichotały obydwie.
-
Kuzynko. Ty jest po prostu nie możliwa. – odrzekła Cloe – Jednak ja różnie się
od reszty kobiet, ponieważ ja nie mam planów, aby wychodzić za mąż. Wolę
otwarte i luźne związki…
- Czyli
seks bez zobowiązań. – wtrąciła Clarice - Cloe. Wiem, że ciebie nikt nie
zmieni, ale wspomnisz moje słowa jak poznasz tego jedynego faceta. Wtedy
będziesz wiedzieć na sto procent, że każdej kobiecie jest pisany mężczyzna jej
życia. – mówiąc to wskazała na białą skórzaną sofę w salonie, aby jej kuzynka
mogła spokojnie spocząć.
-Naszczęście
ja nie należę do tej grupy kobiet. – odrzekła siadając na nią.
- Po
żyjemy zobaczymy. – skwitowała ją żona brazylijskiego piłkarza - A tak właściwie
czemu zawdzięczam twoją wizytę?
-
Głupia sprawa… - blond włosa zaczęła plątać się w swoich słowach.
- Cloe.
Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. Więc proszę ciebie, abyś mi
powiedziała. – zachęciła ją brunetka.
- Ok. –
wzięła głębszy wdech – Czy bym mogła w twoim telewizorze obejrzeć Mistrzostwa
Świata w turnieju Kickboxingu Kobiet?
-
Słucham? – brunetka zdziwiła się pytaniem swojej kuzynki.
-
Chciałabym obejrzeć, ponieważ w tym turnieju będzie barć moja najlepsza
przyjaciółka. A ja jej obiecałam, że będę z nią, chociaż duchowo poprzez
telewizję. – blond włosa paplała jak nakręcona – Na pewno zapytasz się co z
moim odbiornikiem. Muszę ciebie ostrzec, że zginął śmiercią tragiczną. – w tym
momencie zarumieniła się.
- Co
masz na myśli „zginął śmiercią tragiczną”? – Clarice nie musiała się pytać.
Doskonale wiedziała co jej kuzynka miała na myśli. Jednak ciekawości nie dawała
jej spokoju i musiała usłyszeć to od panny Serreno.
-
Podczas dzisiejszej upojnej nocy, w salonie, na kanapie, z nieziemsko
przystojnym Latynosem, niechcący z rozkoszy i przyjemności kopnęłam mój
odbiornik TV, który z tego powodu spadł na podłogę i rozbił się w drobny „mak”.
– mówiąc to zarumieniła się jak młody buraczek.
Pani
Vieira na pierwszy rzut chciała się donośnie zaśmiać, ale ledwo udało się jej
powstrzymać.
-
Słucham…? – tyle udało jej się wydusić, ponieważ śmiech wziął górę nad nią i
zaczęła się donośnie rechotać. Powodując tym samym pojawienie się na twarzy jej
rozmówczyni ogromnego zakłopotania. Młoda blond włosa dziewczyna z doczepianymi
różowymi pasemkami nie wiedziała co ma powiedzieć. Reakcja jej kuzynki
spowodowała zatkanie się strun głosowych.
-
Clarice! Przestań. To nie jest śmieszne! – wreszcie złość wzięła nad nią górę –
Ja naprawdę nie widziała tego urządzenia. Najgorsze jest to, że nie należał on
do mnie. – w tym momencie żona Brazylijczyka przestała się śmiać i zaczęła
analizować wypowiedzi swojej kuzynki.
- Jak
to nie należał do ciebie? To wtedy do kogo? Cloe. Co ty znowu nabroiłaś?! –
podniosła odrobinę głos.
- Nie
krzycz na mnie. – zaoponowała blondynka.
- Jak
nie mam krzyczeć. Przecież przed chwilą przyznałaś się, że komuś rozpieprzyłaś
telewizor. Jak ja w tej sytuacji nie mam krzyczeć?! Cloe.
- Ten
telewizor należał do mojej przyjaciółki i współlokatorki z którą obecnie
mieszkam.
- A co
ona na to? – było wreszcie słychać w jej głosie odrobinę spokoju.
-
Obecnie nie przebywa w domu. Jest za granicą na tym turnieju. – spojrzała w
karcący wzrok Clarice. Zauważyła, że w tym momencie coś chciała powiedzieć,
lecz nie dała jej dojść do słowa: - I na pewno nie będzie się na mnie złościć.
Potrafi ona mnie zrozumieć i wybaczyć mi. A poza tym kiedy wygra ten turniej
będzie bardzo bogata. – z dumą podniosła czoło jakby chciała pokazać, że jej
kuzynka nie ma powodów, aby się martwić i denerwować na zapas.
W tym
momencie żona Marcelo Vieira głośno westchnęła i szeroko z nutą ciepła
uśmiechnęła się do blondynki z różowymi pasemkami:
-
Bardzo ciebie przepraszam, że tak uniosłam się. Oczywiście zgadzam się, abyś
skorzystała z mojego telewizora…- już zauważyła, że kuzynka chcę ją mocno
przytulić - …lecz jest jeden warunek. – spojrzała się na nią. Jej mina była
bezcenna.
- Jaki
to jest warunek? – w głosie Cloe można było usłyszeć jednocześnie drganie i
nutę niepewności.
- Że
zaprosimy jeszcze moją przyjaciółkę, Sarę i zrobimy sobie babski wieczór.
Marcelo zostawił mnie samą z dzieckiem i gdzieś z kumplami zabawia się. To
dlaczego ja bym nie mogła odrobinę sobie zaszaleć. – klasnęła, aż w dłonie
brunetka z radości na swój wspaniały plan na wieczór.
- Jest
za. Masz w stu procentach do tego prawo. A więc na co czekamy. Dzwoni do tej
Sary, bo za jakieś półtora godziny zaczyna się transmisja z turnieju, a ja nie
chcę strać ani minuty. – ponagliła ją blond włosa kuzynka.
- Ok.
Już się robi. – mówiąc to od razu wyciągnęła rękę po stacjonarny telefon, który
mieścił się na szklanym ozdobionym złotem stoliku przed białą skórzaną sofą, na
której siedziały kobiety.
Po
kilku minutowej rozmowie telefonicznej. Clarice obwieściła:
- Za
dwadzieścia minut pojawi się Sara ze swoją siostrą, Gaby. Akurat przyjechała do
niej na wakacje i z miłą chęcią wpadną do nas obie. Także szykuje się wspaniały
wieczór dla nas. Jednocześnie bierzmy się za przygotowania. Jeśli turniej
zaczyna się za półtora godziny to musimy się pośpieszyć. – rozkazała brunetka.
Na co Cloe kiwnęła energicznie głową na znak zgodzenia się ze swoją kuzynką.
Kobiety
w błyskawicznym tempie odnalazły w kuchni Państwa Vieira pokaźny i ilościowy
zapasy jedzenia, które można było wyliczyć na wszystkich palcach u rąk:
Chipsy
o smaku serowym z cebulką.
Chipsy
o smaku bekonowym.
Chipsy
o smaku papryki.
Orzeszki
ziemne.
Orzeszki
pistacjowe.
Paluszki słone.
Paluszki słone.
Popcorn.
Czekoladki
z różnorakim nadzieniem.
Gorzka
czekolada.
Różnego
rodzaju owoce.
Również
nie mogło zabraknąć jakiś napojów i oczywiście czegoś mocniejszego, czyli
cztery butle najdroższego wina w Madrycie, kilku piw i dwie największe butelki
wódki, która jest ubóstwiana przez piłkarzy Real Madryt.
Brunetka
i blondynka spojrzały na siebie z wielką dumą na syto zastawiony stół, który
miał oznaczać rozpoczęcie się imprezy. Clarice spojrzała na ogromny ścienny
zegar, który wisiał nad wielką plazmą.
- O
jeszcze mam kilka minut, aby zajrzeć do małego. Cloe. Poczekaj chwilę na mnie.
– zakomunikowała brunetka.
-
Oczywiście. – odrzekła jej kuzynka.
Kiedy
pani domu poszła po schodach na górę w celu obadania sytuacji czy jej dwu letni
synek śpi. Na dole w holu i salonie rozległ się rytmiczne pukanie i dzwonek do
drzwi wejściowych. Cloe nie czekając na swoją kuzynkę postanowiła otworzyć je,
ponieważ wiedziała kto miał pojawić się za nimi. Jej niebieskim oczom ukazały
się dwie uśmiechnięte od ucha do ucha kobiece twarze…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz